SZUKAJ:
polski deutsch

EXPO 2000

 

 

 

Wpadki

Najbardziej pechową, dotkniętą największą ilością wpadek w czasie przygotowań do EXPO2000, dziedziną okazała się komunikacja.

Srebrna strzała

Zaczęło się od supereleganckich tramwajów, których projekt kosztował miliony. Srebrne strzały TW 2000 miały być symbolem nowoczesnego transportu. Tymczasem szybko zyskały sobie miano "ślepych kich", gdyż konstruktorzy zapomnieli o drzwiach na końcach wagonów. Inne niedostatki, jak zbyt twarde hamowanie czy uchwyty bijące pasażerów po głowach, udało się z czasem wyeliminować. Drzwi okazały się problemem nie do przeskoczenia i w końcu zdecydowano zamienić wadę w zaletę, instalując na końcach wagonów minibufety.

Z powodu "srebrnych strzał" doszło też do postępowania sądowego o prawa autorskie. Przedsiębiorstwo komunikacji miejskiej ÜSTRA podawało we wszystkich swych publikacjach, że autorem projektu graficznego nowych wozów jest angielski designer Jasper Morisson, który zaprojektował także jeden z niekonwencjonalnych przystanków autobusowych w mieście (Aegidientorplatz). Tymczasem z początkiem maja 2000 sąd podzielił zdanie hanowerskiego grafika Herberta Lindingera, który wykonał projekty wstępne, że w nowych wozach pojawiło się zbyt wiele elementów zbieżnych z jego pomysłami, by mogła być mowa o przypadku. Lindingerowi przyznano prawo do występowania jako współautor "srebrnych strzał".

Tix-y

Zafascynowany technicznymi nowinkami szef zarządu przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej w Hanowerze zdecydował zaoszczędzić na personelu, a zainwestować właśnie w technikę. W tramwajach zlikwidowano sprzedaż biletów przez motorniczych, a klientom zaoferowano tak zwane Tixy - automaty, w których bilety można kupić tylko na specjalne karty magnetyczne, dostępne tylko w specjalnych, ogółowi podróżnych, a zwłaszcza zamiejscowym gościom nieznanych punktach sprzedaży. Już w czasie pierwszych targów po wprowadzeniu zmian trzeba było albo pogodzić się z masowymi jazdami "na czarno", albo na każdym przystanków ustawić sprzedawców biletów. Przewoźnik zdecydował się na to drugie rozwiązanie, tym razem nie bacząc na koszty osobowe.

W międzyczasie na każdym przystanku ustawiono dodatkowe automaty, sprzedające bilety także za gotówkę. Jak wypadł bilans tej "akcji oszczędnościowej" do tej pory nie podano. Zapewne jednak stała się ona ważkim argumentem za tym, by bilet wstępu na EXPO2000 upoważniał do korzystania z miejskich środków komunikacji.

Szybka kolej miejska

Hitem infrastruktury komunikacyjnej i największą zdobyczą Hanoweru w związku z EXPO2000 miała być szybka kolej miejska, łącząca stolicę z okolicznymi miastami. Na 100 dni przed otwarciem wystawy okazało się, że przygotowywane specjalnie na nią wagony w kooperacji firm Siemens, Adranz i Bombardier mają tak poważne wady techniczne, że nie będą przed końcem roku 2000 gotowe do eksploatacji. Próby wykazały, że w nowych wagonach pojawia się rysy we wnękach kół, oraz że ich transformatory wytwarzają zbyt silne pole elektromagnetyczne, blokujące semafory na stacjach.

Na czas EXPO2000 wypożyczone zostaną wobec tego m.in. z Bawarii wagony starszej generacji, nie posiadające toalet i za wysokie w stosunku do hanowerskich peronów.

Hala 8/9, Arena

Natomiast na hanowerskich budowach największymi pechowcami okazali się polscy robotnicy. W ciągu dwóch lat poprzedzających otwarcie wystawy kilkakrotnie przez łamy hanowerskiej prasy przetaczały się lawiny artykułów na temat "niewolników ze wschodu", pracujących za 3-5 marek na godzinę. Najczęściej czarnymi charakterami byli polscy podwykonawcy, zatrudniający pracowników na niegodziwych warunkach i chowający do kieszeni różnicę między sumami wypłacanymi, a pobieranymi od niemieckich zleceniodawców. Przez wiele lat oszukiwani pracownicy byli bezsilni, gdyż niemiecki wymiar sprawiedliwości miał za krótkie ramię, by dosięgnąć oszustów w Polsce. Od 1 stycznia 1999 sytuacja zmieniła się o tyle, że za polskiego podwykonawcę odpowiada dziś zleceniodawca niemiecki i od niego robotnicy mogą żądać wyrównania. Precedensowy przypadek miał miejsce latem 1999 na jednej z budów kronsberskich. Jednak jak się okazało, nie wszystkie niemieckie firmy o nim słyszały i w pierwszych dniach marca kolejni pokrzywdzeni zgłosili się po pomoc w niemieckich związkach zawodowych.

Złota księga miasta Hanower

W połowie kwietnia 2000 doszło do sporu pomiędzy nadburmistrzem Hanoweru i biurem EXPO na temat tego, gdzie honorowi goście EXPO2000 powinni wpisywać się do złotej księgi grodu: w ratuszu, czy raczej - ze względu na napięty program wizyt, jak uzasadniano - na terenach wystawy.

Nadburmistrz Schmalstieg oświadczył, że księga pozostanie w ratuszu, a wypowiedź swą wzmocnił podobno uwagą: nie zwykło się nosić Złotej księgi do pierwszej lepszej toalety ("Es ist nicht üblich, das Goldene Buch aufs nächste Klo zu tragen", cytat za HAZ z 11.04.00).

Nie wiadomo do końca, czy była ona reakcją, czy też przyczyną uchwały komisarzy generalnych krajów uczestniczących w EXPO, którzy zasugerowali wysoko postawionym gościom (królom, prezydentom itd.) ograniczenie wizyty w Hanowerze do terenów EXPO2000. Jednak nadburmistrz Schmalstieg jest już dziś pewien, że nie zabraknie koronowanych głów odwiedzających go w hanowerskim ratuszu.

Przymusowa przerwa w budowie pawilonu meksykańskiego

W poniedziałek, 10 kwietnia, na budowie pawilonu meksykańskiego panował niczym nie zakłócony spokój - jedna z budujących go firm ogłosiła niewypłacalność i wstrzymała roboty. Dzień później rozpoczęto pertraktacje na temat tego, czy współwykonawca będzie w stanie dokończyć projekt. Po zakończeniu EXPO2000 część pawilonu ma służyć jako biblioteka brunszwickiej Wyższej Szkole Sztuk Pięknych.

Udział USA

12 kwietnia ogłoszono oficjalnie, że w Stanach Zjednoczonych nie zebrano sumy potrzebnej do budowy choćby maciupeńkiego pawilonu wielkiego mocarstwa na terenach EXPO. W oficjalnych wypowiedziach milczy się dyplomatycznie na temat przyczyn, nieoficjalnie wiadomo, iż przemysł amerykański uznał tę inwestycję za nierentowną, przyznając tym pośrednio rację przeciwnikom kontynuacji tego typu wystaw. Po tym, jak udział w EXPO w Sewilli w 1992 roku przyniół Amerykanom olbrzymie straty, senat podjął uchwałę zabraniającą przenaczania na wystawy światowe pieniędzy podatników. Hanowerska prasa zareagowała w tonie urażonym. Pointa komentarza: "Kiedyś amerykańskie gazety propagowały EXPO: ´Wystawa światowa bez Amerykanów to jak świat bez Ameryki.' Błąd."

Niepożądane sąsiedztwo

Kiedy Nepalczycy podpisywali umowę o postawieniu własnego pawilonu, otrzymali ze strony biura EXPO zapewnienie, że sąsiadować będą wyłącznie z innymi pawilonami. Był to w ich oczach niezwykle istotny warunek, gdyż pawilon Nepalu zaplanowany został jako świątynia spokoju. Tymczasem w połowie kwietnia, kiedy prace przy budowie pawilonu były już daleko zaawansowane, Nepalczycy dowiedzieli się, że w ich sąsiedztwie stanie 7-metrowej wysokości namiot piwny jednego z bawarskich gastronomów. "Na EXPO zmiany w ostatniej chwili są rzeczą codzienną" skomentowała beztrosko skargę Nepalu rzeczniczka EXPO2000. Według ostatnich planów zagospodarowania terenu z pawilonem Nepalu będzie sąsiadować od wschodu namiot piwny, od zachodu kiosk, a od północy 20-metrowej długości rząd toalet.

W przypadku USA Niemcy gotowi byli własnymi rękami postawić im pawilon, byle tylko supermocarstwo zaszczyciło Hanower, Nepal okazał się znacznie mniej ważny mimo szczytnego motta Człowiek-Natura-Technika. Człowiek człowiekowi ciągle nierówny. Nie tylko Nepalczyk Amerykaninowi - także buddysta czy Hindus - chrześcijaninowi. W ostatnich dniach Nepalczyków poproszono o zrezygnowanie z Dnia Narodowego 11 czerwca - na rzecz kościołów chrześcijańskich.

Największa winda Europy

13 kwietnia koncert Bertelsmann zaprosił na premierę w swoim pawilonie Planeta M. Po raz pierwszy wypróbowano oświetlenie olbrzymiej elipsoidy w zachodniej części Plazy: niebieskie w dzień i czerwone w nocy. Przewidziano także inaugurację największej windy w Europie, Spacelift, którą 200 osób jednocześnie może wjechać do umieszczonego na wysokości 10 m pawilonu. "I utknąć", jak skomentowała HAZ, gdyż winda zastrajkowała właśnie w czasie dziewiczej podróży.

Chile nie przyjedzie

17 kwietnia poinformowano, że z udziału w EXPO2000 wycofało się Chile. Jego rząd uznał, że korzystniej jest wydać 4 miliony marek przewidzianych na prezentację w Hanowerze na programy socjalne w kraju.

Po Chile z udziału w EXPO wycofały się z podobnych powodów także Algieria, Antigua i Barbuda, Jugosławia, Kazachstan, Liban, Mikronezja, Palau, Peru, St. Kitts i Nevis, Surinam, Turkmenistan, Wyspy Cooka i Wyspy Marschalla. Natomiast już w lutym z prezentacji w Hanowerze zrezygnował Urugwaj.

Parkingi

Złota księga nie jest jedynym i nie najważniejszym punktem spornym w stosunkach miasta z organizatorami EXPO. Na długie lata przed rozpoczęciem sprzedaży biletów obie strony ustaliły, że z 25 000 miejsc parkingowych bezpośrednio przy terenach EXPO2000 korzystać będą mogli tylko ci, którzy wykupią je w przedsprzedaży i to tylko pod warunkiem wykupienia co najmniej 3 biletów wstępu na jedno parkujące auto. Jak zgodnie podkreślały obie strony, chodziło o zminimalizowanie napływu samochodów do miasta i optymalne wykorzystanie parkingów. Mimo wyrażanych publicznie krytyk i obaw, że ta nietypowa, wroga tym, którzy najbardziej potrzebują bliskiego parkingu, czyli rodzinom z małymi (a zatem niepłacącymi) dziećmi, regulacja spowoduje chaos w ruchu samochodowym, podtrzymano ją do pierwszych dni maja 2000. Wówczas to okazało się, że w wyniku niedostatecznej informacji ze strony EXPO2000 GmbH sprzedano już co prawda prawie milion biletów wstępu, ale tylko 700 miejsc parkingowych. Rozpoczęły się gorączkowe rozważania i zabiegi, by uniknąć zawału. Na tydzień przed otwarciem EXPO2000 zdecydowano udostępnić parkingi przy terenach wystawowych wszystkim zainteresowanym.

Pożar w pawilonie Korei

Z niewyjaśnionych przyczyn w nocy z 3 na 4 maja wybuchł pożar na pierwszym piętrze pawilonu koreańskiego. Na szczęście został szybko dostrzeżony i ugaszony po zaledwie dziewięciominutowej akcji. Jeszcze tej samej nocy koreańscy robotnicy rozpoczęli naprawę szkód.

Gdzie jest piasek?

Tenże czwartek był też czarnym dniem w pawilonie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z samego rana stwierdzono zniknięcie 60 worków cennego pustynnego piasku, przywiezionego specjalnie na EXPO2000 z rodzimej pustyni. Pracownicy EXPO, policja i prasa zachodzili w głowę, komu i po co potrzebne było 60 worków piasku, a przede wszystkim, jak się udało je wywieźć z pilnie strzeżonego terenu budowy. Padła nawet sugestia, że piasek "wypożyczyli sobie" organizatorzy odbywającego się właśnie w centrum miasta turnieju siatkówski plażowej, co się jednak nie potwietdziło. Wreszcie po trzech dniach napięcia i nerwów wielka ulga: worki, porządnie ułożone w pryzmę, odkryto 20 metrów od pawilonu... Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Komputery strajkują

Ku miłemu zaskoczeniu zresztą niezbyt licznych gości EXPO2000 w pierwszy week-end wystawy komputery zaczęły niedomagać i nie doliczały dwudziestomarkowego narzutu do cen biletów kupowanych przy wejściach. Natomiast niemiłą niespodzianką była dla polskich gości wiadomość, że te zaoszczędzone dwadzieścia marek muszą wyłożyć na opłatę parkingu. Jak się okazuje, informacja o cenach miejsc parkingowych nie jest w Polsce jeszcze zbyt rozpowszechniona. Komputery strajkowały nie tylko u organizatorów. Także w pawilonie angielskim wszystkie terminale zaopatrzone były w karteczki: czynne od 5.6.

Goście - towar deficytowy

Potwierdzają się prognozy sceptyków, że wysokie ceny wstępu i ogólnie wysokie koszty wizyty na EXPO2000 odstraszą gości. Po niespełna dwu tygodniach trwania wystawy mówi się o poważnych błędach marketingowych, np. nieadekwatnie zawyżonych cenach w dniu otwarcia. Szacunki z pierwszego tygodnia wykazały, ze liczba gości pozostaje daleko w tyle za prognozowanymi (i uwzględnionymi w bilansie EXPO2000) 150 000 dziennie. Dokładne liczby nie są znane, gdyż przez pewien czas nie funkcjonowały należycie elektroniczne bramki, wobec czego opierać się należy na ocenach przedstawionych przez zarząd EXPO. Te zaś mówią o ok. 500 000 gości w ciągu pierwszych ośmiu dni.

Pierwszy bilans

W czerwcu tereny EXPO2000 odwiedziło 2,3 miliony osób - o połowe mniej niż planowano. Najwięcej gości przybyło z Dolnej Saksonii i samego Hanoweru, korzystając z wprowadzonych po dwóch tygodniach od otwarcia EXPO2000 obniżonych cen wstępu po godz. 19.00. Znacznie poniżej oczekiwań kształtuje się liczba gości z landów południowych i wschodnich oraz z zagranicy. W tej ostatniej grupie najchętniej odwiedzają Hanower Francuzi i Holendrzy, najrzadziej Amerykanie i Polacy - przynajmniej w ramach wycieczek organizowanych przez biura podróży. Przyczyn tego rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami a stanem faktycznym należy zdaniem kierownictwa EXPO2000 szukać w narzutach do cen za bilety wstępu kupowane w kasach przy terenach EXPO2000, żądaniu (w międzyczasie już zarzuconemu), by miejsca parkingowe wykupowane były razem z biletami wstępu, małej atrakcyjności miasta Hanower, które nie przyciąga dostatecznej liczby turystów skłonnych przy okazji zajrzeć na wystawę, poczatkowo odstraszajaco wysokich cenach w hanowerskich hotelach. Natomiast nie ma on zdaniem tegoż kierownictwa EXPO2000 żadnego związku z zawyżonymi prognozami dotyczącymi ilości zwiedzających wystawę, zbyt wysokim cenami wstępu na EXPO2000, ogólną nieprzystawalnością tego rodzaju imprezy do ducha czasu.

Król jest nagi, czyli mityczna liczba 40

Po 6 tygodniach trwania wystawy Birgit Breuel oficjalnie pożegnała się z zakładaną liczbą 40 milionów gości. Nawet gdyby nagle zaczęli masowo napływać do Hanoweru, fizycznie nie jest już możliwe osiągnięcie pierwotnie założonego poziomu. Zdaniem pani komisarz przy średniej wynoszacej dziś 500.000 do 700.000 tygodniowo znacznie bliższa rzeczywistości będzie liczba 20 milionów.

Przypomnijmy w tym miejscu, skąd się wzięła mityczna liczba 40 milionów. Kiedy 14 czerwca 1990 roku Hanower otrzymał organizację EXPO 2000, Dolną Saksonią rządziła koalicja CDU-FDP. Rok później władzę przejęła SPD pod przewodnictwem Gerharda Schrödera, wpierana przez Zielonych. Ci ostatni byli zdeklarowanymi przeciwnikami EXPO w Hanowerze i postawili pod znakiem zapytania podjętą przez poprzedni rząd krajowy decyzję. Zwolennicy EXPO musieli więc znaleźć argumenty zdolne przekonać większość hanowerskiego społeczeństwa, a przede wszystkim większość polityków. I znaleźli. Jednym z nich było motto: Człowiek-Natura-Technika, mile brzmiące w uszach zielonych aktywistów, innym założenie, że EXPO sama się sfinansuje, przemawiające bardziej do pragmatycznej lewicy. Wyliczono przy tym, że przy zamierzonym poziomie cen biletów potrzeba 40 milionów gości, by EXPO wyszła na zero. Do Sewilli przyjechało 30 milionów, choć oczekiwano tylko 18. Dlaczego Hanower nie miałby przyciągnąć 40? Wyliczenia zwolenników EXPO przyjęto za dobrą monetę, oczekiwano oficjalnie 300 000 do 400 000 osób dziennie. Nawet jeżeli ktoś postawił pytanie, jak się te tłumy pomieszczą na terenach wystawowych, to został szybko zakrzyczany. Z szacunków wynikało co prawda, że przy takiej liczbie gości czas oczekiwania przed pawilonami wynosić będzie średnio 2 godziny, zaś czas zwiedzania pawilonu średnio 20 minut, jednak kierownictwo EXPO przyjęło, że goście bez zmrużewnia powiek zapłacą prawie 70 marek za wstęp, by większość dnia spędzić w kolejkach.

Zdanie to podzielali najwidoczniej nie tylko zwolennicy, ale i przeciwnicy EXPO, którym udało się wywołać panikę wśród doświadczonych targami mieszkańców miasta. Największe z nich, CEBIT, przyciągają do 150 000 gości dziennie, co prowadzi na ogół do zapaści komunikacji miejskiej. Wobec średnio 300 000 osób oczekiwanych na EXPO roztaczano horrendalne wizje miasta rozdeptywanego przez napływające masy, zasypywanego górami śmieci, zalewanego żelazną lawiną samochodów, w którym poruszać się będzie można już tylko pieszo lub rowerem. A i to tylko po jednej stronie największych arterii, gdyż przedostanie się na drugą stronę uniemożliwiać będą sunące w 4-minutowym takcie trzywagonowe składy tramwajowe.

Aby uciszyć obawy opracowano plany rozbudowy dróg i autostrad, linii tramwajowych oraz sieci szybkiej kolejki miejskiej, o której była już wcześniej mowa. Zdecydowano także restrykcyjnie ograniczyć liczbę niedatowanych biletów wstępu na EXPO i miejsc parkingowych przy terenach wystawy oraz powiązać ich sprzedaż z wykupem biletów wstępu dla co najmniej 3 osób. Słowem, przygotowywano się jak do obrony przed pospolitym ruszeniem. Taktyka ta przyniosła co prawda zwolennikom EXPO zwycięstwo w referendum przeprowadzonym wśród mieszkańców miasta w 1992 roku, kiedy to 51,5% opowiedziało się za organizacją wystawy, okazała się jednak zgubna w roku 2000 - skutecznie odstraszyła gości.

Aktualna korekta z 40 na 20 milionów wywołała lawinę spekulacji na temat wysokości przewidywanego deficytu EXPO 2000, który zdaniem niektórych może przekroczyć nawet gwarantowane 1,8 miliarda marek. Atmosferę podgrzała opublikowana właśnie informacja, że EXPO w Lizbonie (1998) przyniosła straty w wysokości 1,1 miliarda marek zamiast przewidywanych 700 milionów. Była to trzecia kolejna wystawa zamykająca się minusem. Według dotychczasowych ustaleń deficyt hanowerski ma zostać wyrównany w połowie przez land i w połowie przez rząd federalny. Już dziś słychać głosy, że oznaczać to będzie zbyt duże obciążenie dla Dolnej Saksonii. Pojawiły się co prawda wyliczenia, że land uzyska ok. 4 miliardy marek dodatkowych podatków od firm związanych z EXPO, jeżeli jednak i te rachunki opierają się na owych nieosiągalnych 40 milionach gości, to nie są warte papieru, na którym je spisano. Jedynym wygranym będzie być może miasto Hanower, o ile zrealizowane w związku z EXPO inwestycje okażą się trwalsze od samej wystawy.

Przyszłość pracy

Na EXPO2000, na której przyszłość pracy jest jednym z głównych obszarów parku tematycznego, tylko jedna firma, główny pracodawca Adecco, która wypożycza pracowników innym zleceniodawcom, zawarła umowy o pracę gwarantujące zatrudnionym ubezpiecznie socjalne i zdrowotne. Natomiast pracownicy zatrudnieni bezpośrednio przez obsługujące EXPO2000 firmy wykorzystywani są rabunkowo, pracując za grosze po 10 - 12 godzin dziennie w nieustannym lęku utraty zatrudnienia. Jak widać nie bez kozery pracodawcy zobowiązali ich do podpisania "lojalek" zabraniających im rozmów z postronnymi na temat warunków pracy i płacy. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, ze wśród pokrzywdzonych znajdują się m.in. tancerze prezentujący przyszłość pracy w parku tematycznym. Wstąpili oni gromadnie do niemieckich związków zawodowych, by wywalczyć poprawę warunków w jakich przyszło im pracować.

Natomiast Adecco zwolniła już prawie 2000 zatrudnionych osób, czyli niemal połowę wszystkich, z którymi podpisano umowę o pracę. Kolejnymi falami zwolnień najbardziej dotknięci są sprzedawcy w kioskach z pamiątkami oraz przewodnicy. Nie ma gości, nie potrzeba obsługi.

Sposób, w jaki traktuje się pracowników na EXPO 2000 jest zapewne niezamierzoną, a przecież najlepszą lekcją pokazową dotyczącą przyszłości pracy (i pracujących) w krajach poddających się globalizacji.


Pierwsza plajta

Informacje o tym, że miejskie przedsiębiorstwo komunalne ma kłopoty ze ściągnięciem opłat za dostawy prądu do restauracji na terenach EXPO2000 okazała się ledwie uwerturą. Po dwóch miesiącach działalności kanadyjska firma "Optio" zamknęła 6 swoich placówek gastronomicznych, pozostawiając po sobie górę długów i 600 kanadyjskich studentów, sprowadzonych uprzednio do pracy w Hanowerze. Winni są, jak wszystkim niepowodzeniom tej EXPO, goście, którzy uparcie nie chcą przyjeżdżać.

Małoletni hacker

Czternastolatek z Berlina włamał się do centrali sterującej robotami w hali 4 na hanowerskiej EXPO. Zaskoczonemu personelowi wyjaśnił, że aby sparaliżować system sterujący “chodzącymi jajami” w parku tematycznym poświęconym m.in. informacji i komunikacji wystarczą popularne programy internetowe.

Półmetek

15 i 16 sierpnia w czasie konferencji prasowych dla dziennikarzy Birgit Breuel była pełna optymizmu. Było nieco zamieszania z powodu finansów, ale do tego tematu nie warto wracać. Należy cieszyć się tym, że na EXPO2000 pojawia się regularnie ok. 100.000 gości dziennie, a prognozy na wrzesień i październik są jeszcze lepsze. Ta wystawa jest po prostu super.

Bomba wybuchła 18 sierpnia: rząd federalny i Dolna Saksonia przyznały EXPO2000 860 milionów natychmiastowej pomocy, aby uchronić ją przed niewypłacalnością. Wobec 6,78 milionów osób, które do tej pory odwiedziły EXPO, należy oczekiwaną liczbę gości skorygować po raz kolejny w dół, do ok. 15 milionów, a przewidywany deficyt po raz kolejny w górę, do ok. 2,4 miliardów marek.

Statystyka na półmetku

EXPO2000 w Hanowerze odwiedziło 6,78 miliona gości.

Pawilony, w których doliczono się co najmniej milion zwiedzających to:

Niemcy                             2.342.000
Islandia 2.107.000
Zjednoczone Emiraty 2.000.000
Chiny 1.600.000
Francja 1.600.000
Australia  1.000.000
Brazylia 1.500.000
Jemen  1.360.000
Estonia 1.280.000
Holandia 1.250.000
Nepal 1.250.000
Japonia 1.231.000
Korea 1.150.000
Estonia 1.120.000
Kanada 1.111.000
Polska 1.100.000
Rumunia 1.100.000
Finlandia 1.099.000
Irlandia 1.000.000
Syria 1.000.000
Wenezuela 1.000.000
Wielka Brytania  1.000.000

Trzeba przy tym podkreślić, że ilość zwiedzających jest w większej mierze pochodną przepustowości pawilonu niż jego atrakcyjności.

Przy porównywaniu prezentacji okazuje się, że niełatwo wymyślić coś oryginalnego.

Drzewo życia pojawia się nie tylko w Polsce czy Hiszpanii, ale także przed co drugą zgoła chatą w pawilonie Afryki, co by można zinterpretować jako wspólnotę korzeni kulturowych. Wszechobecna jest woda w akwariach, rowach, fosach, strumykach, sadzawkach, wodospadach, gejzerach (m.in. Norwegia, Niemcy, Holandia, Islandia, Chorwacja, Wenezuela, Meksyk, pawilon kościołów chrześcijańskich)

Szklaną podłogę prezentują m.in. Chorwacja, Polska, Brazylia, Hiszpania, Wenezuela, Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Kawałek własnej przyrody przywiozły: Polska, Niemcy, Finlandia, Andora, Holandia, Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Nawet tak wydawałoby się wyrafinowany element scenografii jak spiralna rampa okazał się mało oryginalny: na samych terenach wschodnich spotykamy go w pawilonach Wenezueli, Islandii i Duales System Deutschland.

Podobnie z prezentacjami programowymi. Normą są występy zespołów folklorystycznych i grup muzycznych, tu raczej łatwiej wymienić pawilony, gdzie rzadziej się na nie trafia, np. Islandii, czy Francji.

Regiony prezentują w tygodniowym turnusie Polacy, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Rosjanie, Austriacy i Włosi.

Nawet w – jak się zdawało pomysłodawcom w polskim pawilonie - unikalnych dyskusjach politycznych nie jesteśmy odosobnieni. Dotrzymują nam kroku – obok Niemiec – Watykan, kościoły chrześcijańskie i pawilon nadziei CVJM.

 

Nareszcie!

Nareszcie korki wokół Hanoweru, nareszcie brak miejsca w hotelach, nareszcie tłumy na terenach EXPO2000, nareszcie kolejki z prawdziwego zdarzenia przed pawilonami.
Organizatorzy EXPO w siódmym niebie - co prawda to jeszcze nie te wymarzone 300.000 tysięcy gości dziennie, ale i 200.000 robi dobre wrażenie.
Więc właściwie trudno pojąć, dlaczego nie wszyscy podzielają euforię. Szkoda, że zawsze musi się znaleźć jakiś malkontent, jak choćby Kai Gieseler, który podzielił się z czytelnikami Hannoversche Allgemeine Zeitung takimi oto wrażeniami:
"Tego dnia doświadczyłem po raz pierwszy tego, czego organizatorzy EXPO życzyli sobie od samego jej początku: chaos na drogach i teren EXPO zapchany do ostatniego kącika. Czas oczekiwania od 2 do 4 godzin przy co atrakcyjniejszych pawilonach był normą. Gdyby od początku takie masy przewalały się przez wystawę i Hanower (a takie było założenie!), dziś tereny EXPO świeciłyby pustką, gdyż żaden rozsądny człowiek nie jedzie przykładowo cztery godziny z Kolonii do Hanoweru, by następne cztery spędzić oczekując przed pawilonem" (HAZ, 17.10.2000)

 

 

 

 

> Home | Kontakt | Impressum

^