SZUKAJ:
polski deutsch
   

SALONIK LITERACKI
POLONIJNEGO MAGAZYNU RADIOWEGO "POLENFLUG"

Radio Flora e.V. Hannover
wtorki, godz. 19.30-30.30, UKF 106,5 MHZ, kabel 102,15 MHz

O LITERATURZE ROZMAWIAJĄ:
Grażyna Kamień-Söffker, Teresa Czaniecka-Kufer, Izabela Nawrat, Zofia Ścierska





ANNA BOLECKA "CONCERTO D´AMORE"
WAB, 2004





Grażyna
Po "Białym kamieniu" i "Leć do nieba" Anna Bolecka popłeniła książkę nieco lżejszą, "Concerto d´amore". Jest to zbiór trzech opowiadań z miłością w tle. Za każdym razem oglądamy świat z perspektywy wybranego bohatera i śledzimy jego perypetie miłosne.
Renia
Te trzy opowiadania łączą się w pewną całość. Można nazwać tę książkę również powieścią czy tryptykiem. Jest to opowieść o poszukiwaniu miłości, podczas którego bohater się rozwija.
Grażyna
Niedawno rozmawiałyśmy o podobnej książce Janusza Wiśniewskiego. Czy i Wam narzucają się porównania?
Zosia
Zaczęłam czytać i stwierdziłam, że pierwsza część tego tryptyku mnie denerwuje. Cały czas porównywałam z "Samotnością w sieci" i myślałam o tym, jaka to dobra była książka, choć też romans, i jak słabo napisana jest pierwsza część "Concerto d´amore". Nie chciałabym jednak uzasadniać, zanim nie usłyszę Waszego zdania.
Iza
Ja miałam takie wrażenie po pierwszej, po drugiej i po trzeciej części, aczkolwiek dwie ostatnie podobały mi się troszkę bardziej. Pierwsza część tryptyku ma tytuł "On", jest to szukający miłości mężczyzna już nie całkiem młody, za to bardzo młode, z podkreśleniem na bardzo, są partnerki, które zaprasza do swojego mieszkania. Zakochuje się on w starszej, w jego opinii, bo aż 22-letniej, studentce fotografii i trzy czwarte książki jest relacją z tego związku. Ale czy można nazwać go romansem?
Renia
W początkowej fazie lektury miałam wrażenie, że powstanie z tej znajomości romans, że się ona w tym kierunku rozwinie, a tymczasem potoczyła się dosyć dziwnie. Bohaterzy zbliżyli się do siebie, a następnie, w momencie, kiedy oczekiwałoby się jakiegoś punktu kulminacyjnego, czy jakiegoś rozbudowania historii miłosnej, wszystko się skończyło. Było to jakieś urwane i moim odczuciu kompozycyjnie nielogiczne.
Zosia
Ja nawet nie wiem, czy on szukał miłości. On szukał wrażeń, rozrywki. Można powiedzieć, że jest on psychicznym nieudacznikiem, który bardziej siebie sprawdza w uczuciach, niż usiłuje dać uczucia drugiemu. A cała akcja rozgrywa się jakby w zamkniętej kuli i ja się niczego nie dowiadywałam o otaczającym świecie, co mnie bardzo denerwowało. Dla mnie książka musi być oknem na świat.
Renia
Ale w "Samotności w sieci" było tak samo.
Zosia, Iza
Nie!
Ależ tam był świat zewnętrzny, tam była polityka, tam był jakiś system, który wygonił bohatera z jednego kraju do drugiego, tam była jakaś dziewczynka, którą sprowadzano do USA, bo się w kraju nie dało jej zoperować. A jeżeli chodzi o naszego dzisiejszego bohatera, to nie szukał on jednej konkretnej dziewczyny, on chciał po prostu zapraszać sobie coraz młodsze.
Renia
Wydaje mi się, że autorka miała zapędy pedagogiczne, ponieważ bohater, który był w pierwszej części człowiekiem absolutnie niedojrzałym, szukał partnerek, które odpowiadały jego wiekowi psychicznemu, jeżeli mogę tak to określić. On był człowiekiem trzydziestoletnim, one miały po czternaście lat i jemu się wydawało, że mogą się spotkać na tym samym, jeszcze bardzo zalążkowym etapie rozwoju. Kiedy bohater zaczął dojrzewać, przeniósł swoje zainteresowania na dojrzałe, spełnione, prawdziwe kobiety. Wydawało mi się, że autorka chce tu zasugerować, iż rozwój mężczyzny przejawia się również w tym, że jest w stanie stworzyć partnerstwo z kobietą w swoim wieku.
Zosia
Dla mnie to był nieudacznik uczuciowy. Studentka fotografii była rzekomo jego wielką miłością, a on w momencie, kiedy zaczyna ją podejrzewać o zdradę w Paryżu, nie robi żadnego kroku w jej kierunku, tylko się po prostu odsuwa. W tym momencie stwierdziłam, że jest to człowiek, dla którego najważniejsze są własne urazy, on sam jest ważniejszy, niż partnerki, z którymi rzekomo chciałby być.
Iza
Nie było w nim krzty chęci walki. Przypomnijcie sobie Jakuba z "Samotności w sieci".  Kiedy zostaje odtrącony, kiedy już wie, że jego ukochana nie będzie dzieliła z nim życia, w dalszym ciągu śle jej e-maile, cały czas walczy i szuka odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A ten tutaj po prostu odjeżdża, tracą się z oczu, po latach spotykają się przypadkowo i nie potrafią sobie wyjaśnić, dlaczego się rozeszli.
Grażyna
Bardzo gorąco dyskutujecie na temat bohatera tej książki, a co powiecie o głównej bohaterce, która pojawia się na późniejszych kartach.
Renia
Szczerze mówiąc bardziej podobał mi się, nie jako człowiek, ale jako postać literacka, ten mężczyzna. Jego spotkania z bardzo młodymi dziewczynami, będące wyrazem emocjonalnej niedojrzałości, były komentowane przez niego samego i troszeczkę otworzyły mi świat na psychikę mężczyzny. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego mężczyźni interesują się młodymi dziewczętami, skąd biorą się takie dewiacje jak pedofilia i uważam, że wewnętrzny świat bohatera został przedstawiony bardzo przekonująco. A zważywszy, że autorką jest kobieta, uznałam to za interesujące osiągnięcie psychologiczne.
Grażyna
Jest to bardzo ciekawe spostrzeżenie, bo o ile dobrze pamiętam, ostatnio byłyśmy zachwycone umiejętnością Wiśniewskiego przedstawiania psychiki kobiecej. Mamy zatem autora, który znakomicie potrafi pokazać psychikę kobiety i autorkę, która potrafi wejść w psychikę mężczyzny.
Zosia
Miałam podobne
odczucia do Reni. Mimo, że nie cierpiałam bohatera, bardziej przemówił on do mnie jako postać. Zaskoczyło mnie pytanie o kobietą, ponieważ nic o niej nie zapamiętałam. Jedyne, co mi się podobało w drugiej i trzeciej części książki, to opisy Warszawy. Naraz poczułam, że bohaterowie są gdzieć zakorzenieni. A trzecia część, w której kobieta jedzie na wieś do rodzinnego domu i szuka swojej historii, szuka siebie - opis domu, zapachów, dźwięków - znów do mnie bardziej przemówiła. O postaciach kobiecych niewiele mogę powiedzieć za wyjątkiem mamy naszego bohatera, w której to postaci autorka szuka wyjaśnienia, dlaczego syn jest taki, a nie inny. Wydaje mi się przy tym, że autorka za bardzo oparła się na teorii jungowskiej: mama nie dała rozwijającemu się chłopcu dosyć uczucia, stąd jego nieudacznictwo. Tam, gdzie autorka po prostu opisuje świat, kiedy zapomina o teoriach i staje się sobą, mamy kawałki pięknej prozy.
Iza
Ja, podobnie jak Zosia, prawie w ogóle nie zauważyłam Ludwiki, kobiety dojrzałej, bohaterki drugiej i trzeciej części, zupełnie też nie przykuła mojej uwagi matka naszego nieudacznika. Moim zdaniem bardzo kiepsko zarysowane są sylwetki bohaterów w tej książce. Zainteresowało mnie jedynie zakończenie, którego jak zwykle nie możemy zdradzić, kiedy główny bohater dokonuje wyboru: czy pójść za młodą kobietą ,czy za kobietą dojrzałą. Podobał mi się pomysł i rozwiązanie zakończenia. Jest to jedyna rzecz, dla której warto było przemęczyć te 280 stron.
Renia
Jeszcze jeden aspekt, na który zwróciłam uwagę, to jest taki trochę przemycony przez autorkę wątek antysemityzmu polskiego, pojawiający się w opowiadaniu pani Reginy. Otóż w małym miasteczku, w którym się ona ukrywa, i w którym czuje się bezpiecznie, wychodzi pewnego dnia na rynek. Wówczas jakiś wyrostek krzyczy na jej widok: żydówka! i natychmiast wszyscy ludzie wycofują się, a ona zostaje sama w kręgu pustki. I nagle sobie uświadomiłam, w jaki sposób to musiało wyglądać, w jaki sposób mogło dojść do tego, że taka ogromna ilość ludzi została wydana.
Iza
No ale co się wtedy dzieje? Wtedy podchodzi ktoś do tej kobiety, bierze ją pod rękę i mówi: "Ach, tu zaszła jakaś pomyłak, to jest moja dobra znajoma." W grupie tych ludzi, otaczających kobietę zimnym murem, znajduje się ktoś, kto podaje jej rękę.
Grażyna
Czyli Bolecka położyła plaster do naszą narodową duszę. Zaczęłyście rozmowę o książcę od ocen sceptycznych, wręcz negatywnych, w międzyczasie odnalazłyście parę wątków i scen, którym warto poświęcić uwagę - czy polecacie tę książkę?
Zosia
Przeczytałam w międzyczasie dwie poprzednie książki Boleckiej "Biały kamień" i "Leć do nieba", które uznałam za bardzo piękne i warte przeczytania i patrząc z ich perspektywy może nie polecałabym "Concerto d´amore", natomiast bardzo polecam Bolecką jako autorkę.
Renia
Ja i dziś omawianą lekturę bym poleciła, gdyż nawet jeśli nie jest to najlepiej skonstruowany romans, to jest tam kilka aspektów, które są interesujące i wnoszą pewną wartość poznawczą.
Iza
Ja jednak skłaniałabym się ku temu, by jej nie czytać, ponieważ jest wiele ciekawszych rzeczy, którym warto poświęcić czas. To jest może trochę niesprawiedliwe, co teraz powiem, ale utwory ostatnich autorów, których czytałyśmy, mam na myśli Shutego, Nahacza, Sieniewicza, czy nawet Masłowską, prezentowały tak szaloną ekspresję językową, że teraz czytając taki gładki, zwykły tekst, taką przyzwoitą narrację, czułam jakiś niedosyt. Cały czas czekałam na neologizmy, na ekspresyjne wyrażenia, cały czas mi czegoś w tym, bardzo poprawnym, języku Anny Boleckiej brakowało. Tamte sposoby narracji przyzwyczaiły mnie już do czegoś innego, zaostrzyły mój apetyt na smakowite kąski i teraz taka całkiem poprawna książka pozostawia u mnie niedosyt.
Grażyna
Wyjątkowo przychylę się do negatywnej oceny Izy. Na ogół polecam książki, bo prawie z każdej można coś dla siebie wyłowić. Gdyby ta była jedną z niewielu w mojej bibliotece, nie wahałabym się ją polecić, jednak na półce z poprawnie napisanymi czytadłami możemy znaleźć utwory bardziej fascynujące niż "Concerto d´amore", wobec czego szukając chwili odprężenia lepiej sięgnąć od razu po tamte.

Rozmowa została wyemitowana w Radiu Flora w Hanowerze 8 listopada 2005 oraz opublikowana w numerze 11/47 hanowerskiego miesięcznika Twoja Gazeta z listopada 2005.

> Home | Kontakt | Impressum