MAREK KOCHAN "BALLADA O DOBRYM DRESIARZU"
WAB 2005
Grażyna
Coraz liczniejsi autorzy, przede wszystkim
polonijni, przesyłają nam swoje utwory do oceny i gdybyśmy
chciały sprostać kierowanym pod naszym adresem czekiwaniom,
musiałybyśmy prowadzić nasze rozmowy nie raz na miesiąc, a
raz na tydzień, co naturalnie jest niewykonalne. Dlatego staramy się
poświęcać czas antenowy tylko takim książkom, które
nas z różnych względów szczególnie zainteresowały. Przy
olbrzymich ilościach ukazujących się co miesiąc
tytułów wiele z nich, jak choćby tomy Wiesława
Myśliwskiego, Karoliny Lanckorońskiej,
czy nominowanego w tym roku do
nagrody Nike Mariusza Wilka długo muszą czekać na swoją
kolej. Postaramy się dać im pierwszeństwo tej jesieni, nie
zapominając wszakże o dalszym promowaniu dobrze zapowiadających się
młodych pisarzy.
Z twórczością Marka Kochana zetknęłyśmy
się już przy okazji lektury tomu "Trafieni".
Przypominam sobie,
że wszystkie zwróciłyśmy uwagę na jego opowiadanie
zatytułowane "Józef H.". Dziś sięgamy po nieco starszy zbiór
opowiadań tego autora, "Ballada o dobrym dresiarzu". Książka ta
została bardzo dobrze przyjęta na polskim rynku wydawniczym, a jak
odbiera się ją z perspektywy Hanoweru - czy podzielacie entuzjazm
polskich czytelników?
Zosia
Może nie był to entuzjazm, ale
opowiadania podobały mi się. Przede wszystkim zastanowiłam
się, kto to jest zdaniem autora dresiarz, gdyż w słowniku nie ma
jeszcze tego określenia. Są w tomie opowiadania, w których dresiarze
są ewidentnie ludźmi złymi, ale one mnie nie poruszyły.
Zachwyciłam się natomiast opowiadaniami mówiącymi o dresiarzu w
każdym z nas. Bardzo podobał mi się także sposób
przedstawienia współczesnego środowiska Warszawy, środowiska
drapieżnego, rozpychającego się łokciami, nieznającego
pardonu, nastawionego na robienie kariery. Bardzo wiele mi to powiedziało
o współczesnym polskim społeczeństwie. Nie potrafię
oceniać pojedynczo tych opowiadań, ale w całości
znalazłam wiele liryzmu, jakby ktoś dalej pisał ballady
Stachury.
Iza
Wróćmy do tego, kto to jest dresiarz.
Wydaje mi się, że od czasów
"Wojny polsko-ruskiej" już to mniej
więcej wiemy i jestem w stanie wyobrazić sobie takiego osobnika. Ale
nie zawsze dresiarz jest bohaterem opowiadań Marka Kochana. Jest tych
opowiadań szesnaście, z których połowę zaliczam do dobrych,
w porywach do bardzo dobrych, a bohaterami ich są i dorobkiewicze i karierowicze
i prości ludzie. Ktoś kto przyjechał ze wsi do miasta, by
zostać ochroniarzem i ktoś, kto musi koniecznie zdobyć
"cukiernicę po babci", żeby zaimponować otoczeniu, jest
chłopak, który musi umówić się w dobrej knajpie, bo jak się
umówi w złej, to straci kontrakt i jest za bardzo ambitna żona, która
nie może jeździć nad polski Bałtyk, bo a nuż zobaczy
ją ktoś w grajdołku we Władysławowie i cóż to
będzie za obciach, bo przecież przy jej pozycji powinna bywać na
Lazurowym Wybrzeżu. Najciekawsze jest jednak to, że w opowiadaniach
pojawia się dresiarz, który jest dobry.
Renia
Wydaje mi się, że opowiadania te
mają jednak wspólny mianownik.
Grażyna
Też taki wspólny mianownik widzę,
ciekawe, czy ten sam co i ty.
Renia
Moim zdaniem chodzi tu o pewne reguły gry
pozwalające przynależeć do określonego środowiska. O
to, by te reguły poznać, umieć je zastosować i o to, jak
trudno jest człowiekowi przechodzącemu z jednego środowiska do
drugiego wyczuć niuanse, decydujące o tym, czy zostanie się do
tej gry dopuszczonym. Są tam chyba dwa opowiadania mające podobny
motyw. W jednym z nich chodzi o człowieka pracującego w security,
który przyjechał świeżo z prowincji i którego pierwszy
dzień pracy kończy się absolutną porażką.
Grażyna
Jeżeli pozwolisz a propos tej porażki
- ja tu widzę jeszcze jeden wspólny motyw: pewne fatum wiszące nad
bohaterami. Każdy z nich znajduje się w sytuacji, która jego zdaniem
zadecyduje o jego dalszym życiu i każdy z nich próbuje w jakiś
sposób zaklinać los, zapobiec nieuniknionemu. Przypomina mi się tu na
przykład młody człowiek, który opiekował się
starą sąsiadką w przekonaniu, że dzięki temu czuwa nad
nim zmarła babcia, którą opiekował się wcześniej. Czy
chłopak wspomniany przez Izę, który musi wybrać
właściwą restaurację na spotkanie, inaczej przegrywa
wszytko. W każdym opowiadaniu chodzi o taką sytuację, w której
wszystko się decyduje, w której nad bohaterem wisi fatum i może on
tylko się modlić, by wyjść z tej sytuacji cało.
Iza
Zgoda. Czasem jest to humoreska, jak
tytułowe opowiadanie "Ballada o dobrym dresiarzu", kiedy to człowiek
z prostych warunków nagle, przez studia polonistyczne i zdolność do
pisania recenzji, staje się - oczywiście anonimowym, incogito -
recenzentem wielkich, wspaniałych przedstawień teatralnych w
najlepszych dziennikach i kolorowych magazynach polskich. A kiedy wychodzi na
jaw jego prawdziwe pochodzenie, dochodzi do konfrontacji i jak w
pozostałych opowiadaniach pojawia się moment, który łamie
karierę. I na tym zasadza się dramatyzm tych opowiadań.
Renia
Nasuwają mi się tu dwa
spostrzeżenia. Jedno odnosi się do przytoczonego przez ciebie
opowiadania. W którymś momencie nastąpiło porównanie pracy
recenzenta z agresją dresiarza. Mianowicie redakcje żądały
od bohatera coraz bardziej krwawych recenzji, patroszenia i rozdzierania na
strzępy i to jakby podniosło potencjał jego agresji i
myślę, że dlatego doszło do końcowego incydentu. Jest
to takie kapitalne nawiązanie do tego, że w tym eleganckim
świecie, do którego udało sią bohaterowi wyrwać,
panują te same brutalne zasady, jak i w środowisku, z którego
wyszedł.
Zosia
Przedstawiony został świat
nowobogackich i zauważcie, że są ofiary. Są to ludzie,
którzy nie potrafią się do nowej sytuacji przystosować,
zorientować w niej, jak ten ochroniarz, czy człowiek, który nie wie,
czy znalazł się w dobrym lokalu, ale za nimi stoją inni ludzie,
którzy nimi manipulują. Żona manipuluje mężem, ktoś
szukający cukiernicy "po babci" jest manipulowany modą,
studiujący dresiarz jest manipulowany przez środowisko, które zamawia
u niego artykuły. Zawsze jest jakaś manipulacja, a bohaterowie nie
są w stanie tego rozpoznać i stają sią jej ofiarami.
Iza
Paręnaście lat temu, w epoce
przeddresowej, w regionie, z którego pochodzę mówiono: słoma i tak
zawsze wyjdzie mu z butów. I ja bym to sparafrazowała w ten sposób,
że czy bohater tego chce czy nie chce, zawsze ten dresiarz gdzieś z
niego wyjdzie. A całość można podsumować hasłem:
I ty też możesz zostać dresiarzem, nawet nie dostrzegając,
że nim jesteś.
Renia
Nie do końca zgodzę się z
twoją uwagą dlatego, że moim zdaniem w opowiadaniach
przedstawiony jest świat rządzony zasadami, których – jak
powiedziała Zosia - żaden z bohaterów nie rozumie. Nie ma określonego
kodeksu moralnego, dlatego żaden z bohaterów nie ma dpowiedniej
socjalizacji, żeby w tym świecie przetrwać, żaden nie
rozumie reguł gry, w której bierze udział, a gra, bo musi i dlatego
ponosi porażkę. Jest to rzeczywiście sytuacja nowobogackiego,
uważam, że to słuszna uwaga, ponieważ nowobogacki wchodzi
do środowiska, w którym jest obcy, zna tylko jego wartswę
zewnętrzną, nie zna natomiast kontekstu. Chodzi tu przede wszystkim o
to, że ci ludzie mają kompleks nowobogackiego, czyli absolutny
lęk przed kompromitacją. A przy tym nie znają kompletnie
reguł gry, jest to kwestia szczęścia i tylko
szczęścia, czy uda im się wyczuć je intuicyjnie, albo
wyłowić z obserwacji, co jest to właściwie niewykonalne i
dlatego wszyscy przegrywają.
Iza
Bohater pierwszego opowiadania, który czyta z
zapałem wszystkie kolorowe czasopisma, by poznać psychikę
kobiety, ponieważ głównie z kobietami pracuje w swojej firmie od
reklamy czy public relations, zaprasza swoją klientkę do modnego
lokalu o nazwie "Meduza". A kiedy ona go pyta "czy ty będziesz moim
Perseuszem?" zbija go to zupełnie z tropu.
Zosia
Ponieważ ona studiowała
polonistykę, a on nie i on nie wie, kto to był Perseusz.
Iza
I to jest właśnie najlepsza
ilustracja do tego, co przed chwilą powiedziała Renia.
Zosia
Nie wspomniałyśmy jeszcze o
opowiadaniu, które jest zupełnie inne. Jest to historia człowieka,
który jedzie na Wybrzeże, coś uporządkować w firmie. Po
pracy idzie na spacer brzegiem plaży i widzi przed sobą bardzo
piękną kobietę, która go ogromnie pociąga. Idzie za
nią, następuje spotkanie, małżeństwo i żyją
długo i szczęśliwie. Jest to jedno jedyne opowiadanie -
może trochę ironicznie - z happy endem.
Iza
To są w większości humoreski.
Renia
Bardzo erotycznie przedstawiona jest ta scena
spaceru, która kończy się przed domem dziewczyny i mamy tu zderzenie
dwu sytuacji, gdyż pojawiają się nasi dresiarze. Bohater
wyobraża sobie zakończenie, które byłoby zakończeniem
realistycznym: dresiarze zabierają mu pieniądze i wartościowe
przedmioty, biją go, a dziewczyna obserwuje to wszystko przez okno i
może ewentualnie zadzwoni po policję, czy później po
kartekę pogotowia. Ale potem następuje zwrot, litościwy autor
chce nam dać jedną radosną scenę i robi to tak, że
wiemy, iż jest to mały prezent z jego strony: niech będzie happy
end.
Grażyna
Ciesz się czytelniku. Czy czytelnik
może się cieszyć, czytając te opowiadania?
Iza
Na pewno się ucieszy czytając
tytułową !Baladę o dobrym dresiarzu", czytając "Morsa" czy
"Nie mam czasu by umrzeć" o domowego chowu Jamesie Bondzie. Jest tu dużo
ładnych tekstów, natomiast bardzo nie polecam opowiadania o tytule
"Dekameron". Być może sugerując się tytułem
oczekiwania miała spore i bardzo się zawiodłam.
Renia
Lektura Marka Kochana to przyjemnie
spędzony czas. Myślę, że jest to autor, który ma przed
sobą ciekawą przyszłość - polecam.
Zosia
Polecam. Mnie jego opowiadania
przypominały również literaturę końca XIX wieku,
trochę także "Ziemię obiecaną" Reymonta i jestem
wdzięczna autorowi, że pokazał kawałek współczesnej
Polski.
Grażyna
Bardzo przypadł mi do gustu zarówno styl
Marka Kochana jak i jego dar obserwacji współczesnych polskich
środowisk, nie tylko kontaktów między jednostkami, ale i układów
w różnych warstwach społecznych. Bardzo tę książkę
polecam.
Rozmowa została wyemitowana w
Polonijnym Magazynie Radiowym Polenflug w Radiu Flora w Hanowerze
12 września 2006 oraz opublikowana w numerze 19/57 hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z września 2006.
|