KRYSTYNA KOFTA "LEWA, WSPOMNIENIE PRAWEJ" 
WAB 2003
  
 
  
Grażyna 
Krystyna Kofta znana jest jako powieściopisarka, jako 
felietonistka "Twojego stylu" i znana jest z wystąpień w 
polskiej telewizji. Przed nami leży jej dosyć nietypowa 
książka, książka poświęcona sprawie 
uznawanej w Polsce przez wiele lat za wstydliwą, mianowicie 
chorobie. Książka nosi tytuł "Lewa, wspomnienie prawej" 
i opowiada o walce autorki z rakiem piersi. 
Utrzymana jest w konwencji pamiętnika, zapisków dnia 
codziennego, a zaczyna jest dosyć zwyczajnie wyrywkowym opisem 
życia polskiej showwoman dzielącej czas między pisanie 
dla jednych gazet, wywiady dla innych gazet, uroczystości, bale, 
koktajle, przyjątka - słowem toczy się ten cały 
show-biznes i zagarnia ją ze sobą. W pewnym momencie 
pojawia się informacja, że autorka jest chora i zmienia 
się zakres tematyczny tej relacji, zaczyna się 
opowieść o wizycie u lekarza, o diagnozie, o leczeniu - 
najpierw operacji, a następnie chemioterapii pieszczotliwie 
zwanej "chemijkami" - zmienia się całkowicie krąg 
życia naszej autorki-bohaterki, ogranicza 
się do kilku wybranych osób, które darzy ona zaufaniem. 
Kofta opisuje proces swojej choroby, walki z nią, wreszcie 
rekonwalescencji. Na końcu możemy przyjąć, 
że bohaterka wraca do dawnego życia po tym, jak 
pokonała chorobę, ale czy rzeczywiście to życie 
jest takie, jakim było dawniej? 
Renia 
Choroba, o której mówiłaś, rak, jest jedną z 
najstraszniejszych chorób. W jego wyniku usunięto autorce 
prawą pierś. A więc jej życie po wyzdrowieniu 
nie jest oczywiście tym samym życiem, które prowadziła 
przed chorobą. Nawet jeśli nastąpił momemt 
wyzdrowienia i nie musi już bać się najgorszego, to 
jest kobietą bogatszą o doświadczenie, które 
zmieniło na zawsze jej życie i życie jej rodziny, 
życie jej męża, życie jej syna, o 
doświadczenie, które było próbą miłości 
dla jej związku i próbą dla niej jako człowieka. 
I myślę, że przeszła przez tę próbę 
bardzo zwycięzko. To był chyba najpiękniejszy aspekt 
tego pamiętnika - ta walka na poziomie psychologicznym i 
solidarność, której chora doświadczyła ze strony 
najbliższych i ze strony przyjaciół - otrzymywała 
mnóstwo e-mailii, mnóstwo listów, telefonów ze słowami otuchy, 
pocieszenia, życzliwości. Towarzyszyła im olbrzymia 
fala podobnej życzliwości i wsparcia ze strony czytelników 
i to też było piękne. 
Grażyna 
Wspomniałaś, że przyszło bardzo wiele listów, 
dowodów sympatii i pamięci od czytelników i widzów. Otóż 
Kofta upubliczniła swoją chorobę, otwarcie mówiła 
o niej w swoich felietonach i w telewizji. Czy łatwo jest 
publicznie mówić o takich sprawach? Czy to był 
rzeczywiście akt odwagi, jak mówią jedni, czy był to 
akt ekshibicjonizmu, jak chcą to widzieć inni? 
Zosia 
Bardzo podziwiałam Koftę za jej odwagę, za 
otwartość mówienia o swojej chorobie, co czyniła 
może nawet nie ze względu na siebie, bo podejrzewam, 
że chyba wszystkim nam trudno mówić o własnych 
cierpieniach. Wydaje mi się, że miała tutaj na 
względzie nie tyle własną osobę, co dobro 
innych. Parę razy podkreśla w tekście, że chce 
mówić o tych sprawach, aby ułatwić innym podjęcie 
decyzji o pójściu do lekarza, pomóc przekroczyć 
granicę lęku, żeby nie traktować swojej choroby 
jako kalectwa, nie kryć się z nią. Swoją 
postawą podpowiedziała innym, że z chorobą 
można się oswoić, że z chorobą można 
żyć i że choroba nie jest czymś wstydliwym. 
Więc ja nawet nie potrafię patrzeć na tę 
książkę jak na literaturę, postrzegam ją 
niemal jako akt działania społecznego i bardzo za to 
autorkę podziwiam. 
Iza 
Zwróciłyście uwagę, że Krystynie Kofcie w tym 
najtrudniejszym, przełomowym momencie pomogła koleżanka 
dziennikarka Małgorzata Domagalik? Przez jakiś czas Kofta 
wmawiała sobie, że może, ach, przetrenowała 
się na siłowni, a być może jest to jakiś 
mięsień, który jej się zwyrodnił, i dopiero 
nagła, ale naprawdę nagła, interwencja koleżanki: 
telefon, jutro termin u lekarza, pojutrze operacja, to 
dopiero, wydaje mi się, wpłynęło na zmianę 
świadomości naszej pisarki i na to, co ona później 
robiła w środkach masowego przekazu. I jeszcze jeden 
aspekt: w tej książce nie ma sentymentalizmu, nie ma 
łez, nie ma rozpaczy, nie ma jakiegoś załamania 
się: ojej co teraz będzie, bo jestem chora! Oprócz chyba 
dwóch scen, gdzie potoczyły się łzy, od samego 
początku atorka wiedziała: będę teraz 
walczyć. Jest kobietą spełnioną, 
spełnioną zawodowo, rodzinnie, prywatnie, 
właściwie życie, które prowadziła, 
mogłybyśmy nazwać "la doce vita". I nagle coś 
takiego. Wiele osób załamuje się, odchodzi, ucieka do 
cienia, zaszywa się w swojej skorupie. Tu mamy reakcję 
odwrotną i tak jak Zosia bardzo za to autorkę podziwiam. 
Renia 
Chciałabym dodać, że to, co dla Polek zrobiła 
Kofta, uczyniło już wiele kobiet przed nią w innych 
krajach. Chodzi o temat amputacji piersi, cierpień z tym 
związanych, psychicznych problemów, które mogą się 
pojawić i walki, przede wszystkim walki, nie tylko z 
chorobą, ale i ze świadomością pewnej 
ułomności. Pierś jest dla nas symbolem 
kobiecości, a życie z amputowaną piersią 
jest życiem, w którym trzeba mieć bardzo dużo 
poczucia własnej wartości, gdyż w odbiorze innych 
jesteśmy jako kobieta w takiej sytuacji osobą 
ułomną. W tym aspekcie choroby najważniejszy 
jest niejako ten akcent kobiecy. Rak piersi jest, jak 
powiedziałaś, dla wielu wstydliwy ponieważ 
kończy się amputacją atrybutu kobiecości i 
jest to coś innego niż przyznanie się do 
jakiejkolwiek innej choroby. 
Zosia 
Ja bym chciała jeszcze dodać, że chyba na tę 
bardzo dzielną postawę Kofty wpłynęło jej 
otoczenie, co bardzo warto podkreślić. Tutaj mąż 
i syn stoją cały czas obok niej. Każde pójście 
na chemię do szpitala to jest pójście albo z mężem 
albo z synem. Oni siedzą na korytarzu, pracują, 
czytają, piszą, ale są cały czas w 
zasięgu ręki. Obserwuję, że w naszym 
świecie, mogę chyba powiedzieć bezdusznym, chory 
zostaje sam. W tej książce widzimy coś odwrotnego, 
widzimy, jak otoczenie może nam pomóc. 
Iza 
Mnie się wydaje, że mąż i syn są w tym 
dzienniku cichymi bohaterami. Czytamy wiele korespondencji, 
zaglądamy do e-mailii posyłanych przez Izabelę 
Filipiak, przez Magdę Środę, przez Magdalenę 
Tulli i to jest bardzo piękne, ale tej miłości i 
oddania męża i syna nie zastąpią żadne 
listy i żadni przyjaciele. 
Grażyna 
O moralnych i ogólnoludzkich walorach tej książki 
powiedziano tu już chyba wszystko. Ja chciałabym 
nawiązać jeszcze do uwagi Zosi, że uważa 
ją raczej za akt osobistej odwagi niż za literaturę. 
Przyznaję, że widzę w utworze Kofty także 
kawałek literatury. Autorka komponuje swój dziennik, wzbogaca 
go cytatami z otrzymywanej poczty, w relacji dyskretnie oszczędza 
nam opisów fizjologicznych raczej informując o emocjach przez 
nie wywoływanych, a w ogólniejszym wymiarze prezentuje 
wspaniały obraz przewartościowania życia człowieka. 
Początkowo mamy do czynienia z osobą, dla której 
ważna jest otoczka show-biznesu, znalezienie miejsca w 
świecie kultury i sztuki, podporządkowującą się 
systemowi wartości narzucanych przez zewnętrzne otoczenie; 
w trakcie choroby autorka skupia się na sobie i odkrywa na 
nowo zupełnię inną skalę wartości: rodzinę, 
miłość, oddanie, poświęcenie, zrozumienie. 
Z tej choroby wychodzi innym człowiekiem i o tym przede 
wszystkim - o zmianie życiowych priorytetów pod wpływem 
ekstremalnych doświadczeń - jest w moim odczuciu ta 
także z literackiego punktu patrząc dobra 
książka. 
Zosia 
Może nie zmieniając zdania, a jednocześnie 
przyznając ci rację, że jest to jednak literatura, 
chciałabym przytoczyć porównanie, które mi towarzyszy do 
dzisiaj. O kobietach przeprowadzających terapię autorka 
mówi: "Stały jak rozpięte na krzyżach bezpierśne 
motyle". Bardzo mnie to porównanie i użycie takich słów 
poruszyło. 
Grażyna 
Polecamy tę książkę? 
Renia 
Tak, zdecydowanie. Uważam, że jest to dobra lektura, 
przekazująca nam wiele istotnych wartości. Przesłanie 
tej książki brzmi, przynajmniej tak to odebrałam, 
że warto walczyć, nie należy poddawać się 
losowi i dobrze jest, jeżeli nie jest się w tej walce 
samemu. 
Zosia 
Polecam kobietom i mężczyznom, czyli tym, które 
mogą być doświadczone i tym, którzy w tym momencie 
powinni stać przy kobietach. 
Iza 
Polecam wszystkim bez względu na płeć i 
stan zdrowia. 
Grażyna 
Polecam tę książkę gdyż uważam, 
że jest to dobra lektura - autorce udało się 
uniknąć płaskiej komercjalizacji - a 
jednocześnie Kofta pokazała, jak można 
walczyć z losem i być może zachęci 
inne kobiety do zadbania o swoje zdrowie. 
 Na zakończenie rozmowy chciałabym zaprezentować 
znajdujący się w tym samym nurcie zestaw "Ladies" 
składający się z CD i książeczki, 
wydanych pod patronatem Jolanty Kwaśniewskiej. Na płycie 
znajdują się stare piosenki takie jak choćby "Zieloni 
mi", "Serce matki", "Pejzaż bez ciebie" czy "Zaproście 
mnie do stołu" w nowych wykonaniach m.in. Ewy Bem, Anny Marii 
Jopek, Urszuli Dudziak i Kayah. Płycie towarzyszy 
książeczka wydana prze Świat Książki, 
 
 
z przedmową właśnie Krystyny Kofty, przeznaczona dla 
kobiet i poświęcona prewencji raka piersi i walce z 
tą chorobą. Bardzo serdecznie zachęcam nasze 
słuchaczki-czytelniczki do sięgnięcia zarówno 
po książkę Krystyny Kofty jak i po to 
wydawnictwo specjalne. 
 
Rozmowa została wyemitowana w 
Radiu Flora w Hanowerze 
17 lutego 2004 oraz opublikowana w numerze 3/28 hanowerskiego miesięcznika 
Twoja Gazeta z marca 2004.
	 
	 |