WOJCIECH KUCZOK "GNÓJ" 
WAB Warszawa 2003
  
 
  
Grażyna 
W pierwszą niedzielę października szacowne jury 
Nagrody Nike ogłosiło zwycięzcę za rok 2003 i tym 
razem obyło się bez demonstracyjnego opuszczania sali przez 
zawiedzionych i rozczarowanych. 
Zosia 
Wygrał Jarosław Marek Rymkiewicz tomikiem "Zachód 
słońca w Milanówku". Znów dobry rok dla polskiej poezji - 
w finale mieliśmy czterech autorów z tomikami poetyckimi: 
Julię Hartwig i "Błyski", tomik "Chwila" Wisławy 
Szymborskiej, Czesława Miłosza  "Orfeusz i Eurydyka" i 
właśnie Rymkiewicza. Nagrodzony tomik rozgrywa się 
w dwóch rzeczywistościach, a Milanówek staje się w 
nich jakby centrum świata.  
Iza 
Rymkiewicz należy do tych poetów, którzy rymują. 
Rymy ma bardzo proste, czasami wręcz prymitywne, bliskie rymom 
częstochowskim. Nagrodzony tomik jest zdrowy, żywy i 
pełen werwy, ale nierówny. 
Grażyna 
Zapewne dlatego jury uzasadniło swój wybór stwierdzeniem, 
że autor znakomicie łączy literackie "wysokie i niskie". 
Proponuję przejść do tytułów, które 
pretendować mogą do nagrody NIKE 2004 i porozmawiać o 
trzeciej powieści bardzo młodego autora 
śląskiego, trzydziestolatka z Chorzowa, Wojciecha 
Kuczoka, zatytułowanej "Gnój". Kiedy skończyłam 
lekturę tej książki, w pierwszym momencie zadałam 
sobie pytanie, kto czy co jest postacią główną, 
wątkiem wiodącym. Czy jest to narrator, czy 
jest to dzieciństwo na śląsku,  czy jest to stary K., 
czy jest to ród starego K., czy może dom zamieszkiwany przez 
bohaterów... 
Renia 
Dla mnie bohaterem głównym jest przede wszystkim narrator, 
innym bohaterem jest także stary K., a także sam dom, 
ponieważ w którymś momencie zaznacza się jego 
osobowość. 
Iza 
Ja uważam, że jest to dramat rodzinny, albo jeszcze 
lepiej, dramat antyrodzinny. Książka przedstawia losy 
rodziny starego K., głównym bohaterem jest w moim odczuciu 
jednak jego syn, narrator, który opisuje swojego ojca, dziadka, 
ciotkę, wujka... 
Renia 
Dlaczego odbierasz to jako dramat antyrodzinny? 
Iza 
Dlatego, że sytuacja wychowawcza, która panuje między 
starym K. a jego synem jest sytuacją, delikatnie mówiąc, 
bardzo dramatyczną. 
Grażyna 
Ja bym się tylko po części zgodziła z wami. 
Mamy tu wyeksponowany wątek  młodego chłopaka, jak on 
to sam ujmuje, w pewnym okresie tresowanego przez ojca, ale dla mnie 
jest to w pierwszym rzędzie opowieść o starym K., o 
"jedynym prawdziwym mężczyźnie", który nie 
zauważa, jak życie przecieka mu między palcami. 
Zosia 
Dla mnie natomiast jest to przede wszystkim 
śląsk widziany jak dywan od spodu, więc nie od strony 
wzoru, a tam, gdzie wszystkie sznureczki i nitki wiążą 
się ze sobą. Miałam wrażenie, że wszystko 
pokazane od tej lewej, negatywnej strony. Skrytykowany jest ojcie, 
który jest sadystą, skrytykowana jest religijność 
śląska, skrytykowana jest matka, skrytykowana jest ulica, 
skrytykowane są stosunki sąsiedzkie i dlatego jest to jakby 
anty-śląsk, w tym znaczeniu, że pokazany jest od innej 
strony aniżeli na ogół ma to miejce. 
Renia 
Wracając do tego co powiedziała Grażyna, 
absolutnie się nie zgadzam, że główną 
postacią jest tu stary K. Dla mnie bohaterem jest przede 
wszystkim narrator, zresztą sama kompozycja tej 
książki: "przedtem, wtedy, potem" wskazuje, że to 
centralne wydarzenie, o które chodzi, to jest jego życie, jego 
osobista tragednia. Podwaliny tej tragedii stworzył ojciec 
starego K., który był budowniczym domu i w jakiś sposób, 
nie wiem, na czym to polega, dramat narratora jest logiczną 
konsekwencją tego faktu, a sam dom okazuje się 
siedliskiem zła. 
 Grażyna 
Nie upieram się przy jednym wątku, złamane 
życie młodego człowieka odgrywa niewątpliwie 
wielką rolę, ale to życie zostało złamane 
przez starego K., który wisiał nad tym życiem i nad 
całym domem jak złe fatum, który jest uosobieniem, 
ucieleśnieniem złych sił tkwiących i w tym domu i 
w tej rodzinie i w całym opisywanym mikrokosmosie.  
Iza 
Myślę, że mogę odpowiedzieć na pytanie 
Reni. Mnie się wydaje, że ten dramat rodzinny narósł 
na skutek zerwania z tradycją. Nie było w tej rodzinie 
wcześniej tradycji bicia dzieci, znęcanie się i bicie 
gumowym pejczem pojawia się dopiero w relacji starego K. i jego 
syna.  
Renia 
Opisy bicia dziecka zajmują centralne miejsce w tej 
powieści i cały dramat właściwie zaczyna 
się tymi okrutnymi scenami katowania, a potem rozwija 
się w ten sposób, że narrator jawi się jako 
osobowość rozbita, zdezintegrowana, ponieważ 
każdy następny etap w jego życiu jest smutną 
konsekwencją tego, co przeżył w 
dzieciństwie. Nie zgodzę się, że tragedia ta 
wynika z zarzucenia tradycji, bo już samo założenie 
ojca starego K., który budował to gniazdo dla rodziny według 
pewnego określonego, tradycyjnego właśnie 
wyobrażenia, bo to i drzewo musiało być i synowie jako 
kontynuatorzy rodu, nie funkcjonuje od samego początku. 
Iza 
Nie funkcjonuje i zawód, który sobie wybrał stary K. Jest 
on "artystą sztuk najpiękniejszych", czyli malarzem. Jest 
malarzem niezrealizowanym. Jeżeli ktoś kiedykolwiek 
mieszkał na śląsku, może sobie wyobrazić, 
jak wyobcowany w tych czasach musiał być artysta malarz 
wśród górników, hutników, ludzi ciężkiej pracy. Z 
jednej strony lumpenproletariat, z drugiej robotnicy i nagle 
wśród tego świata artysta-malarz. I jego wyobcowanie, 
jego niezrealizowanie się w życiu zawodowym, a także 
częściowo osobistym, oprócz tego zerwania z tradycją, 
o którym wspomniałam, jest w moim odczuciu genezą 
całej tragedii i tej przykrej relacji ojciec-syn. 
Zosia 
Ale okrucieństwa i zła w tej książce jest 
więcej. Na przykład stosunek do zwierząt. A w domu 
narratora rodzice nie rozmawiają, a kłócą się i 
wrzeszczą. Ciotka przedstawiona jest jako okropna dewotka, 
ostatnie rozczarowanie narratora następuje w stosunku do 
księdza, gdzie chłopak dojrzewając idzie się 
wyspowiadać ze swoich niepokojów seksualnych, a ksiądz, 
nie wysłuchawszy go nawet do końca, podsuwa mu obrazy, 
którymi chłopak jest bardzo poruszony. Pradziadek, dziadek - 
tu jeszcze wszystko jest w porządku, ale im bardziej 
zbliżamy się do współczesności, tym więcej 
mamy okrucieństwa, niezadowolenia, sytuacji negatywnych. 
Właściwie przegrywają chyba wszyscy, wobec tego pytanie 
czy ktoś wygrywa. Otóż wygrywa autor i wygrywa czytelnik. 
Bo ja, znając śląsk, odnajdywałam się w 
szczegółach, w sytuacjach, w opisie miejsc, w opisie 
ulic i to jest moja wygrana. 
Iza 
My, czytelnicy, wygrywamy także jeżeli chodzi o 
szatę językową. Mnie urzekły frazy, styl tego 
człowieka, autor jest trzydziestolatkiem, napisał 
wcześniej już dwie powieści, jeżeli są one 
napisane tak rewelacyjnym językiem jak "Gnój", to proszę 
wpisać mnie do fanklubu. 
Zosia 
Na przykład takie zdanie: "Przez długi czas 
kładłem się spać wcześnie". Tak zaczyna 
się "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. 
Grażyna 
Autor z wielką swobodą porusza się w świecie 
literatury i takich przywołań mamy w jego powieści 
więcej. Pierwsze rozdziały to nastrój "Prawieku" Olgi 
Tokarczuk, jest czas Alfonsa, czas Gucia, czas matki starego K. i 
tak dalej. Wraz z przejściem do opowieści o synu starego K. 
pojawia się felietonowy styl Jerzego Pilcha w 
szczytowej formie, z typową dla niego frazą i 
powtórzeniami. Uczeń okazuje się nader pojętny i w 
porywach przerasta mistrza. Autor ucieka też chętnie w 
"cudze piękno" Adama Zagajewskiego, słowem, bawi 
się z czytelnikiem. 
Renia 
I to plucie z Gombrowicza. 
Iza 
A sam stary K., duże K i kropka, kojarzy się z 
prozą Kafki. 
Grażyna 
Wśród tych wszystkich aluzji i zapożyczeń 
pojawiają się scenki-perełki, bo ten młody 
człowiek potrafi pisać smakowicie. Ma wielką 
zdolność obserwacji i plastycznego kreślenia obrazków, 
łatwość skojarzeń językowych, a przy tym dar 
syntezy, skrótu bez pudła trafiającego w sedno. Weźmy 
choćby takie: "I pojmał ją za żonę". W tych 
pięciu słowach mamy całą już historię 
pożycia tego stadła.  
Iza 
Mówiąc o matce nie mówi dosadnie, że była w 
ciąży i musiała wyjść za mąż 
tylko pisze: "zaszła z jego powodu dalej niż kiedykolwiek i 
ciążą jej konsekwencje". To tyko jeden z wielu 
przykładów. Słuchaczu-czytelniku, bardzo cię 
proszę, sięgnij po tę książkę, 
bardzo ją polecam.  
Renia 
Kapitalne jest również połączenie 
wysokoliterackiego, bardzo bogatego, pięknego, obrazowego 
języka z gwarą śląską, z językiem 
familockim. Te przejścia są cudowne i właściwie 
po raz pierwszy dla mnie ta gwara się tak do końca 
otworzyła. Polecam i czekam na dalsze książki, 
drogi autorze. 
Grażyna 
Ja byłam urzeczona wyszukanymi obelgami i przekleństwami, 
którymi obrzucają się stary K. i jego żona, i po 
polsku i po śląsku. Jak zauważyła Zosia, 
książka jest bardzo pesymistyczna i może nie utrafi 
w każdy nastrój czy gust, ale warto ją przeczytać 
choćby dla samego stylu tej opowieści. 
Zosia 
W książce tej historia przychodzi do nas wpleciona 
w życie prostych ludzi i wydaje mi się, że wtedy 
właśnie najbardziej nas porusza. Od tej strony 
powieść Kuczoka przypominała mi "Mercedesa benz" 
Pawła Huelle i bardzo ją polecam. 
 
Rozmowa zosta³a wyemitowana w 
Radiu Flora w Hanowerze 
14 października 2003 oraz opublikowana w numerze 11/24 hanowerskiego miesięcznika 
Twoja Gazeta z listopada 2003.
	 
	 |