|
Wpadki
Najbardziej
pechową, dotkniętą największą ilością
wpadek w czasie przygotowań do EXPO2000, dziedziną okazała
się komunikacja.
Srebrna
strzała
Zaczęło
się od supereleganckich tramwajów, których projekt kosztował
miliony. Srebrne strzały TW 2000 miały być symbolem nowoczesnego
transportu. Tymczasem szybko zyskały sobie miano "ślepych
kich", gdyż konstruktorzy zapomnieli o drzwiach na końcach
wagonów. Inne niedostatki, jak zbyt twarde hamowanie czy uchwyty bijące
pasażerów po głowach, udało się z czasem wyeliminować.
Drzwi okazały się problemem nie do przeskoczenia i w końcu
zdecydowano zamienić wadę w zaletę, instalując na
końcach wagonów minibufety.
Z
powodu "srebrnych strzał" doszło też do postępowania
sądowego o prawa autorskie. Przedsiębiorstwo komunikacji miejskiej
ÜSTRA podawało we wszystkich swych publikacjach, że autorem
projektu graficznego nowych wozów jest angielski designer Jasper Morisson,
który zaprojektował także jeden z niekonwencjonalnych przystanków
autobusowych w mieście (Aegidientorplatz). Tymczasem z początkiem
maja 2000 sąd podzielił zdanie hanowerskiego grafika Herberta
Lindingera, który wykonał projekty wstępne, że w nowych
wozach pojawiło się zbyt wiele elementów zbieżnych z
jego pomysłami, by mogła być mowa o przypadku. Lindingerowi
przyznano prawo do występowania jako współautor "srebrnych
strzał".
Tix-y
Zafascynowany
technicznymi nowinkami szef zarządu przedsiębiorstwa komunikacji
miejskiej w Hanowerze zdecydował zaoszczędzić na personelu,
a zainwestować właśnie w technikę. W tramwajach
zlikwidowano sprzedaż biletów przez motorniczych, a klientom zaoferowano
tak zwane Tixy - automaty, w których bilety można kupić tylko
na specjalne karty magnetyczne, dostępne tylko w
specjalnych, ogółowi podróżnych, a zwłaszcza zamiejscowym
gościom nieznanych punktach sprzedaży. Już w czasie pierwszych
targów po wprowadzeniu zmian trzeba było albo pogodzić się
z masowymi jazdami "na czarno", albo na każdym przystanków
ustawić sprzedawców biletów. Przewoźnik zdecydował się
na to drugie rozwiązanie, tym razem nie bacząc na koszty osobowe.
W
międzyczasie na każdym przystanku ustawiono dodatkowe automaty,
sprzedające bilety także za gotówkę. Jak wypadł
bilans tej "akcji oszczędnościowej" do tej pory
nie podano. Zapewne jednak stała się ona ważkim argumentem
za tym, by bilet wstępu na EXPO2000 upoważniał do korzystania
z miejskich środków komunikacji.
Szybka
kolej miejska
Hitem
infrastruktury komunikacyjnej i największą zdobyczą Hanoweru
w związku z EXPO2000 miała być szybka kolej miejska,
łącząca stolicę z okolicznymi miastami. Na 100 dni
przed otwarciem wystawy okazało się, że przygotowywane
specjalnie na nią wagony w kooperacji firm Siemens, Adranz i Bombardier
mają tak poważne wady techniczne,
że nie będą przed końcem roku 2000 gotowe do eksploatacji.
Próby wykazały, że w nowych wagonach pojawia się rysy
we wnękach kół, oraz że ich transformatory wytwarzają
zbyt silne pole elektromagnetyczne, blokujące semafory na stacjach.
Na
czas EXPO2000 wypożyczone zostaną wobec tego m.in. z Bawarii
wagony starszej generacji, nie posiadające toalet i za wysokie
w stosunku do hanowerskich peronów.
Hala 8/9,
Arena
Natomiast
na hanowerskich budowach największymi pechowcami okazali się
polscy robotnicy. W ciągu dwóch lat poprzedzających otwarcie
wystawy kilkakrotnie przez łamy hanowerskiej prasy przetaczały
się lawiny artykułów na temat "niewolników ze wschodu",
pracujących za 3-5 marek na godzinę. Najczęściej
czarnymi charakterami byli polscy podwykonawcy, zatrudniający pracowników
na niegodziwych warunkach i chowający do kieszeni różnicę
między sumami wypłacanymi, a pobieranymi od niemieckich zleceniodawców.
Przez wiele lat oszukiwani pracownicy byli bezsilni, gdyż niemiecki
wymiar sprawiedliwości miał za krótkie ramię, by dosięgnąć
oszustów w Polsce. Od 1 stycznia 1999 sytuacja zmieniła się
o tyle, że za polskiego podwykonawcę odpowiada dziś zleceniodawca
niemiecki i od niego robotnicy mogą żądać wyrównania.
Precedensowy przypadek miał miejsce latem 1999 na jednej z budów
kronsberskich. Jednak jak się okazało, nie wszystkie niemieckie
firmy o nim słyszały i w pierwszych dniach marca kolejni pokrzywdzeni
zgłosili się po pomoc w niemieckich związkach zawodowych.
Złota
księga miasta Hanower
W
połowie kwietnia 2000 doszło do sporu pomiędzy nadburmistrzem
Hanoweru i biurem EXPO na temat tego, gdzie honorowi goście EXPO2000
powinni wpisywać się do złotej księgi grodu: w ratuszu,
czy raczej - ze względu na napięty program wizyt, jak uzasadniano
- na terenach wystawy.
Nadburmistrz
Schmalstieg oświadczył, że księga pozostanie w ratuszu,
a wypowiedź swą wzmocnił podobno uwagą: nie zwykło
się nosić Złotej księgi do pierwszej lepszej toalety
("Es ist nicht üblich, das Goldene Buch aufs nächste Klo zu tragen",
cytat za HAZ z 11.04.00).
Nie
wiadomo do końca, czy była ona reakcją, czy też
przyczyną uchwały komisarzy generalnych krajów uczestniczących
w EXPO, którzy zasugerowali wysoko postawionym gościom (królom,
prezydentom itd.) ograniczenie wizyty w Hanowerze do terenów EXPO2000.
Jednak nadburmistrz Schmalstieg jest już dziś pewien, że
nie zabraknie koronowanych głów odwiedzających go w hanowerskim
ratuszu.
Przymusowa
przerwa w budowie pawilonu meksykańskiego
W
poniedziałek, 10 kwietnia, na budowie pawilonu meksykańskiego
panował niczym nie zakłócony spokój - jedna z budujących
go firm ogłosiła niewypłacalność i wstrzymała
roboty. Dzień później rozpoczęto pertraktacje na temat
tego, czy współwykonawca będzie w stanie dokończyć
projekt. Po zakończeniu EXPO2000 część pawilonu
ma służyć jako biblioteka brunszwickiej Wyższej
Szkole Sztuk Pięknych.
Udział
USA
12
kwietnia ogłoszono oficjalnie, że w Stanach Zjednoczonych
nie zebrano sumy potrzebnej do budowy choćby maciupeńkiego
pawilonu wielkiego mocarstwa na terenach EXPO. W oficjalnych wypowiedziach
milczy się dyplomatycznie na temat przyczyn, nieoficjalnie wiadomo,
iż przemysł amerykański uznał tę inwestycję
za nierentowną, przyznając tym pośrednio rację przeciwnikom
kontynuacji tego typu wystaw. Po tym, jak udział w EXPO w Sewilli
w 1992 roku przyniół Amerykanom olbrzymie straty, senat podjął
uchwałę zabraniającą przenaczania na wystawy światowe
pieniędzy podatników. Hanowerska prasa zareagowała w tonie
urażonym. Pointa komentarza: "Kiedyś amerykańskie
gazety propagowały EXPO: ´Wystawa światowa bez Amerykanów
to jak świat bez Ameryki.' Błąd."
Niepożądane
sąsiedztwo
Kiedy
Nepalczycy podpisywali umowę o postawieniu własnego pawilonu,
otrzymali ze strony biura EXPO zapewnienie, że sąsiadować
będą wyłącznie z innymi pawilonami. Był to
w ich oczach niezwykle istotny warunek, gdyż pawilon Nepalu zaplanowany
został jako świątynia spokoju. Tymczasem w połowie
kwietnia, kiedy prace przy budowie pawilonu były już daleko
zaawansowane, Nepalczycy dowiedzieli się, że w ich sąsiedztwie
stanie 7-metrowej wysokości namiot piwny jednego z bawarskich gastronomów.
"Na EXPO zmiany w ostatniej chwili są rzeczą codzienną"
skomentowała beztrosko skargę Nepalu rzeczniczka EXPO2000.
Według ostatnich planów zagospodarowania terenu z pawilonem Nepalu
będzie sąsiadować od wschodu namiot piwny, od zachodu
kiosk, a od północy 20-metrowej długości rząd toalet.
W
przypadku USA Niemcy gotowi byli własnymi rękami postawić
im pawilon, byle tylko supermocarstwo zaszczyciło Hanower, Nepal
okazał się znacznie mniej ważny mimo szczytnego motta
Człowiek-Natura-Technika. Człowiek człowiekowi ciągle
nierówny. Nie tylko Nepalczyk Amerykaninowi - także buddysta czy
Hindus - chrześcijaninowi. W ostatnich dniach Nepalczyków poproszono
o zrezygnowanie z Dnia Narodowego 11 czerwca - na rzecz kościołów
chrześcijańskich.
Największa
winda Europy
13
kwietnia koncert Bertelsmann zaprosił na premierę w swoim
pawilonie Planeta M. Po raz pierwszy wypróbowano oświetlenie
olbrzymiej elipsoidy w zachodniej części Plazy: niebieskie
w dzień i czerwone w nocy. Przewidziano także inaugurację
największej windy w Europie, Spacelift, którą 200 osób jednocześnie
może wjechać do umieszczonego na wysokości 10 m pawilonu.
"I utknąć", jak skomentowała HAZ, gdyż
winda zastrajkowała właśnie w czasie dziewiczej podróży.
Chile
nie przyjedzie
17
kwietnia poinformowano, że z udziału w EXPO2000 wycofało
się Chile. Jego rząd uznał, że korzystniej jest
wydać 4 miliony marek przewidzianych na prezentację w Hanowerze
na programy socjalne w kraju.
Po
Chile z udziału w EXPO wycofały się z podobnych powodów
także Algieria, Antigua i Barbuda, Jugosławia, Kazachstan,
Liban, Mikronezja, Palau, Peru, St. Kitts i Nevis, Surinam, Turkmenistan,
Wyspy Cooka i Wyspy Marschalla. Natomiast już w lutym z prezentacji
w Hanowerze zrezygnował Urugwaj.
Parkingi
Złota
księga nie jest jedynym i nie najważniejszym punktem spornym
w stosunkach miasta z organizatorami EXPO. Na długie lata przed
rozpoczęciem sprzedaży biletów obie strony ustaliły,
że z 25 000 miejsc parkingowych bezpośrednio przy terenach
EXPO2000 korzystać będą mogli tylko ci, którzy wykupią
je w przedsprzedaży i to tylko pod warunkiem wykupienia co najmniej
3 biletów wstępu na jedno parkujące auto. Jak zgodnie podkreślały
obie strony, chodziło o zminimalizowanie napływu samochodów
do miasta i optymalne wykorzystanie parkingów. Mimo wyrażanych
publicznie krytyk i obaw, że ta nietypowa, wroga tym, którzy najbardziej
potrzebują bliskiego parkingu, czyli rodzinom z małymi (a
zatem niepłacącymi) dziećmi, regulacja spowoduje chaos
w ruchu samochodowym, podtrzymano ją do pierwszych dni maja 2000.
Wówczas to okazało się, że w wyniku niedostatecznej informacji
ze strony EXPO2000 GmbH sprzedano już co prawda prawie milion biletów
wstępu, ale tylko 700 miejsc parkingowych. Rozpoczęły
się gorączkowe rozważania i zabiegi, by uniknąć
zawału. Na tydzień przed otwarciem EXPO2000 zdecydowano udostępnić
parkingi przy terenach wystawowych wszystkim zainteresowanym.
Pożar
w pawilonie Korei
Z
niewyjaśnionych przyczyn w nocy z 3 na 4 maja wybuchł pożar
na pierwszym piętrze pawilonu koreańskiego. Na szczęście
został szybko dostrzeżony i ugaszony po zaledwie dziewięciominutowej
akcji. Jeszcze tej samej nocy koreańscy robotnicy rozpoczęli
naprawę szkód.
Gdzie jest
piasek?
Tenże
czwartek był też czarnym dniem w pawilonie Zjednoczonych Emiratów
Arabskich. Z samego rana stwierdzono zniknięcie 60 worków cennego
pustynnego piasku, przywiezionego specjalnie na EXPO2000 z rodzimej
pustyni. Pracownicy EXPO, policja i prasa zachodzili w głowę,
komu i po co potrzebne było 60 worków piasku, a przede wszystkim,
jak się udało je wywieźć z pilnie strzeżonego
terenu budowy. Padła nawet sugestia, że piasek "wypożyczyli
sobie" organizatorzy odbywającego się właśnie w
centrum miasta turnieju siatkówski plażowej, co się jednak
nie potwietdziło. Wreszcie po trzech dniach napięcia i nerwów
wielka ulga: worki, porządnie ułożone w pryzmę,
odkryto 20 metrów od pawilonu... Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Komputery
strajkują
Ku miłemu zaskoczeniu zresztą niezbyt licznych gości EXPO2000 w pierwszy
week-end wystawy komputery zaczęły niedomagać i nie doliczały dwudziestomarkowego
narzutu do cen biletów kupowanych przy wejściach. Natomiast niemiłą
niespodzianką była dla polskich gości wiadomość, że te zaoszczędzone
dwadzieścia marek muszą wyłożyć na opłatę parkingu. Jak się okazuje,
informacja o cenach miejsc parkingowych nie jest w Polsce jeszcze zbyt
rozpowszechniona. Komputery strajkowały nie tylko u organizatorów. Także
w pawilonie angielskim wszystkie terminale zaopatrzone były w karteczki:
czynne od 5.6.
Goście
- towar deficytowy
Potwierdzają
się prognozy sceptyków, że wysokie ceny wstępu i ogólnie wysokie koszty
wizyty na EXPO2000 odstraszą gości. Po niespełna dwu tygodniach trwania
wystawy mówi się o poważnych błędach marketingowych, np. nieadekwatnie
zawyżonych cenach w dniu otwarcia. Szacunki z pierwszego tygodnia wykazały,
ze liczba gości pozostaje daleko w tyle za prognozowanymi (i uwzględnionymi
w bilansie EXPO2000) 150 000 dziennie. Dokładne liczby nie są znane,
gdyż przez pewien czas nie funkcjonowały należycie elektroniczne bramki,
wobec czego opierać się należy na ocenach przedstawionych przez zarząd
EXPO. Te zaś mówią o ok. 500 000 gości w ciągu pierwszych ośmiu dni.
Pierwszy
bilans
W
czerwcu tereny EXPO2000 odwiedziło 2,3 miliony osób - o połowe mniej
niż planowano. Najwięcej gości przybyło z Dolnej Saksonii i samego Hanoweru,
korzystając z wprowadzonych po dwóch tygodniach od otwarcia EXPO2000
obniżonych cen wstępu po godz. 19.00. Znacznie poniżej oczekiwań kształtuje
się liczba gości z landów południowych i wschodnich oraz z zagranicy.
W tej ostatniej grupie najchętniej odwiedzają Hanower Francuzi i Holendrzy,
najrzadziej Amerykanie i Polacy - przynajmniej w ramach wycieczek organizowanych
przez biura podróży. Przyczyn tego rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami
a stanem faktycznym należy zdaniem kierownictwa EXPO2000 szukać w
narzutach do cen za bilety wstępu kupowane w kasach przy terenach EXPO2000,
żądaniu (w międzyczasie już zarzuconemu), by miejsca parkingowe wykupowane
były razem z biletami wstępu, małej atrakcyjności miasta Hanower, które
nie przyciąga dostatecznej liczby turystów skłonnych przy okazji zajrzeć
na wystawę, poczatkowo odstraszajaco wysokich cenach w hanowerskich
hotelach. Natomiast nie ma on zdaniem tegoż kierownictwa EXPO2000 żadnego
związku z zawyżonymi prognozami dotyczącymi ilości zwiedzających wystawę,
zbyt wysokim cenami wstępu na EXPO2000, ogólną nieprzystawalnością tego
rodzaju imprezy do ducha czasu.
Król
jest nagi, czyli mityczna liczba 40
Po 6 tygodniach trwania wystawy Birgit Breuel oficjalnie pożegnała się
z zakładaną liczbą 40 milionów gości. Nawet gdyby nagle zaczęli masowo
napływać do Hanoweru, fizycznie nie jest już możliwe osiągnięcie pierwotnie
założonego poziomu. Zdaniem pani komisarz przy średniej wynoszacej dziś
500.000 do 700.000 tygodniowo znacznie bliższa rzeczywistości będzie
liczba 20 milionów.
Przypomnijmy
w tym miejscu, skąd się wzięła mityczna liczba 40 milionów. Kiedy 14
czerwca 1990 roku Hanower otrzymał organizację EXPO 2000, Dolną Saksonią
rządziła koalicja CDU-FDP. Rok później władzę przejęła SPD pod przewodnictwem
Gerharda Schrödera, wpierana przez Zielonych. Ci ostatni byli zdeklarowanymi
przeciwnikami EXPO w Hanowerze i postawili pod znakiem zapytania podjętą
przez poprzedni rząd krajowy decyzję. Zwolennicy EXPO musieli więc znaleźć
argumenty zdolne przekonać większość hanowerskiego społeczeństwa, a
przede wszystkim większość polityków. I znaleźli. Jednym z nich było
motto: Człowiek-Natura-Technika, mile brzmiące w uszach zielonych aktywistów,
innym założenie, że EXPO sama się sfinansuje, przemawiające bardziej
do pragmatycznej lewicy. Wyliczono przy tym, że przy zamierzonym poziomie
cen biletów potrzeba 40 milionów gości, by EXPO wyszła na zero. Do Sewilli
przyjechało 30 milionów, choć oczekiwano tylko 18. Dlaczego Hanower
nie miałby przyciągnąć 40? Wyliczenia zwolenników EXPO przyjęto za dobrą
monetę, oczekiwano oficjalnie 300 000 do 400 000 osób dziennie. Nawet
jeżeli ktoś postawił pytanie, jak się te tłumy pomieszczą na terenach
wystawowych, to został szybko zakrzyczany. Z szacunków wynikało co prawda,
że przy takiej liczbie gości czas oczekiwania przed pawilonami wynosić
będzie średnio 2 godziny, zaś czas zwiedzania pawilonu średnio 20 minut,
jednak kierownictwo EXPO przyjęło, że goście bez zmrużewnia powiek zapłacą
prawie 70 marek za wstęp, by większość dnia spędzić w kolejkach.
Zdanie
to podzielali najwidoczniej nie tylko zwolennicy, ale i przeciwnicy
EXPO, którym udało się wywołać panikę wśród doświadczonych targami mieszkańców
miasta. Największe z nich, CEBIT, przyciągają do 150 000 gości dziennie,
co prowadzi na ogół do zapaści komunikacji miejskiej. Wobec średnio
300 000 osób oczekiwanych na EXPO roztaczano horrendalne wizje miasta
rozdeptywanego przez napływające masy, zasypywanego górami śmieci, zalewanego
żelazną lawiną samochodów, w którym poruszać się będzie można już tylko
pieszo lub rowerem. A i to tylko po jednej stronie największych arterii,
gdyż przedostanie się na drugą stronę uniemożliwiać będą sunące w 4-minutowym
takcie trzywagonowe składy tramwajowe.
Aby uciszyć
obawy opracowano plany rozbudowy dróg i autostrad, linii tramwajowych
oraz sieci szybkiej kolejki miejskiej, o której była już wcześniej mowa.
Zdecydowano także restrykcyjnie ograniczyć liczbę niedatowanych biletów
wstępu na EXPO i miejsc parkingowych przy terenach wystawy oraz powiązać
ich sprzedaż z wykupem biletów wstępu dla co najmniej 3 osób. Słowem,
przygotowywano się jak do obrony przed pospolitym ruszeniem. Taktyka
ta przyniosła co prawda zwolennikom EXPO zwycięstwo w referendum przeprowadzonym
wśród mieszkańców miasta w 1992 roku, kiedy to 51,5% opowiedziało się
za organizacją wystawy, okazała się jednak zgubna w roku 2000 - skutecznie
odstraszyła gości.
Aktualna
korekta z 40 na 20 milionów wywołała lawinę spekulacji na temat wysokości
przewidywanego deficytu EXPO 2000, który zdaniem niektórych może przekroczyć
nawet gwarantowane 1,8 miliarda marek. Atmosferę podgrzała opublikowana
właśnie informacja, że EXPO w Lizbonie (1998) przyniosła straty w wysokości
1,1 miliarda marek zamiast przewidywanych 700 milionów. Była to trzecia
kolejna wystawa zamykająca się minusem. Według dotychczasowych ustaleń
deficyt hanowerski ma zostać wyrównany w połowie przez land i w połowie
przez rząd federalny. Już dziś słychać głosy, że oznaczać to będzie
zbyt duże obciążenie dla Dolnej Saksonii. Pojawiły się co prawda wyliczenia,
że land uzyska ok. 4 miliardy marek dodatkowych podatków od firm związanych
z EXPO, jeżeli jednak i te rachunki opierają się na owych nieosiągalnych
40 milionach gości, to nie są warte papieru, na którym je spisano. Jedynym
wygranym będzie być może miasto Hanower, o ile zrealizowane w związku
z EXPO inwestycje okażą się trwalsze od samej wystawy.
Przyszłość
pracy
Na
EXPO2000, na której przyszłość pracy jest jednym z głównych obszarów
parku tematycznego, tylko jedna firma, główny pracodawca Adecco, która
wypożycza pracowników innym zleceniodawcom, zawarła umowy o pracę gwarantujące
zatrudnionym ubezpiecznie socjalne i zdrowotne. Natomiast pracownicy
zatrudnieni bezpośrednio przez obsługujące EXPO2000 firmy wykorzystywani
są rabunkowo, pracując za grosze po 10 - 12 godzin dziennie w nieustannym
lęku utraty zatrudnienia. Jak widać nie bez kozery pracodawcy zobowiązali
ich do podpisania "lojalek" zabraniających im rozmów z postronnymi
na temat warunków pracy i płacy. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, ze
wśród pokrzywdzonych znajdują się m.in. tancerze prezentujący przyszłość
pracy w parku tematycznym. Wstąpili oni gromadnie do niemieckich związków
zawodowych, by wywalczyć poprawę warunków w jakich przyszło im pracować.
Natomiast
Adecco
zwolniła już prawie 2000 zatrudnionych osób, czyli niemal połowę wszystkich,
z którymi podpisano umowę o pracę. Kolejnymi falami zwolnień najbardziej
dotknięci są sprzedawcy w kioskach z pamiątkami oraz przewodnicy. Nie
ma gości, nie potrzeba obsługi.
Sposób,
w jaki traktuje się pracowników na EXPO 2000 jest zapewne niezamierzoną,
a przecież najlepszą lekcją pokazową dotyczącą przyszłości pracy (i
pracujących) w krajach poddających się globalizacji.
Pierwsza
plajta
Informacje
o tym, że miejskie przedsiębiorstwo komunalne ma kłopoty ze ściągnięciem
opłat za dostawy prądu do restauracji na terenach EXPO2000 okazała się
ledwie uwerturą. Po dwóch miesiącach działalności kanadyjska firma "Optio"
zamknęła 6 swoich placówek gastronomicznych, pozostawiając po sobie
górę długów i 600 kanadyjskich studentów, sprowadzonych uprzednio do
pracy w Hanowerze. Winni są, jak wszystkim niepowodzeniom tej EXPO,
goście, którzy uparcie nie chcą przyjeżdżać.
Małoletni hacker
Czternastolatek z Berlina włamał się
do centrali sterującej robotami w hali 4 na hanowerskiej EXPO.
Zaskoczonemu personelowi wyjaśnił, że aby sparaliżować system
sterujący “chodzącymi jajami” w parku tematycznym
poświęconym m.in. informacji i komunikacji wystarczą popularne
programy internetowe.
Półmetek
15 i 16 sierpnia w czasie konferencji
prasowych dla dziennikarzy Birgit Breuel była pełna optymizmu. Było
nieco zamieszania z powodu finansów, ale do tego tematu nie warto wracać.
Należy cieszyć się tym, że na EXPO2000 pojawia się regularnie ok.
100.000 gości dziennie, a prognozy na wrzesień i październik są
jeszcze lepsze. Ta wystawa jest po prostu super.
Bomba wybuchła 18 sierpnia: rząd
federalny i Dolna Saksonia przyznały EXPO2000 860 milionów
natychmiastowej pomocy, aby uchronić ją przed niewypłacalnością.
Wobec 6,78 milionów osób, które do tej pory odwiedziły EXPO, należy
oczekiwaną liczbę gości skorygować po raz kolejny w dół, do ok. 15
milionów, a przewidywany deficyt po raz kolejny w górę, do ok. 2,4
miliardów marek.
Statystyka na półmetku
EXPO2000 w Hanowerze odwiedziło 6,78
miliona gości.
Pawilony, w których doliczono się co najmniej milion zwiedzających to:
Niemcy |
2.342.000 |
|
Islandia |
2.107.000 |
|
Zjednoczone Emiraty |
2.000.000 |
|
Chiny |
1.600.000 |
|
Francja |
1.600.000 |
|
Australia |
1.000.000 |
|
Brazylia |
1.500.000 |
|
Jemen |
1.360.000 |
|
Estonia |
1.280.000 |
|
Holandia |
1.250.000 |
|
Nepal |
1.250.000 |
|
Japonia |
1.231.000 |
|
Korea |
1.150.000 |
|
Estonia |
1.120.000 |
|
Kanada |
1.111.000 |
|
Polska |
1.100.000 |
|
Rumunia |
1.100.000 |
|
Finlandia |
1.099.000 |
|
Irlandia |
1.000.000 |
|
Syria |
1.000.000 |
|
Wenezuela |
1.000.000 |
|
Wielka Brytania |
1.000.000 |
|
Trzeba przy tym podkreślić, że
ilość zwiedzających jest w większej mierze pochodną przepustowości
pawilonu niż jego atrakcyjności.
Przy porównywaniu prezentacji okazuje
się, że niełatwo wymyślić coś oryginalnego.
Drzewo życia
pojawia się nie tylko w Polsce czy Hiszpanii, ale także przed co
drugą zgoła chatą w pawilonie Afryki, co by można zinterpretować
jako wspólnotę korzeni kulturowych. Wszechobecna jest woda w
akwariach, rowach, fosach, strumykach, sadzawkach, wodospadach,
gejzerach (m.in. Norwegia, Niemcy, Holandia, Islandia, Chorwacja,
Wenezuela, Meksyk, pawilon kościołów chrześcijańskich)
Szklaną podłogę
prezentują m.in. Chorwacja, Polska, Brazylia, Hiszpania, Wenezuela,
Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Kawałek własnej przyrody
przywiozły: Polska, Niemcy, Finlandia, Andora, Holandia, Zjednoczone
Emiraty Arabskie.
Nawet tak wydawałoby się wyrafinowany
element scenografii jak spiralna rampa okazał się mało
oryginalny: na samych terenach wschodnich spotykamy go w pawilonach
Wenezueli, Islandii i Duales System Deutschland.
Podobnie z prezentacjami programowymi.
Normą są występy zespołów folklorystycznych i grup muzycznych, tu
raczej łatwiej wymienić pawilony, gdzie rzadziej się na nie trafia,
np. Islandii, czy Francji.
Regiony prezentują w tygodniowym
turnusie Polacy, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Rosjanie, Austriacy i Włosi.
Nawet w – jak się zdawało
pomysłodawcom w polskim pawilonie - unikalnych dyskusjach politycznych
nie jesteśmy odosobnieni. Dotrzymują nam kroku – obok Niemiec
– Watykan, kościoły chrześcijańskie i pawilon nadziei CVJM.
Nareszcie!
Nareszcie korki wokół Hanoweru, nareszcie brak miejsca w hotelach, nareszcie tłumy
na terenach EXPO2000, nareszcie kolejki z prawdziwego zdarzenia przed pawilonami. Organizatorzy EXPO w siódmym niebie -
co prawda to jeszcze nie te wymarzone 300.000 tysięcy gości dziennie, ale
i 200.000 robi dobre wrażenie.
Więc właściwie trudno pojąć, dlaczego nie wszyscy podzielają
euforię. Szkoda, że zawsze musi się znaleźć jakiś malkontent,
jak choćby Kai Gieseler, który podzielił
się z czytelnikami Hannoversche Allgemeine Zeitung takimi oto wrażeniami:
"Tego dnia doświadczyłem po raz pierwszy tego, czego organizatorzy EXPO życzyli
sobie od samego jej początku: chaos na drogach i teren EXPO zapchany do ostatniego kącika.
Czas oczekiwania od 2 do 4 godzin przy co atrakcyjniejszych pawilonach był normą.
Gdyby od początku takie masy przewalały się przez wystawę i Hanower
(a takie było założenie!), dziś tereny EXPO świeciłyby pustką,
gdyż żaden rozsądny człowiek nie jedzie przykładowo cztery godziny
z Kolonii do Hanoweru, by następne cztery spędzić oczekując przed pawilonem"
(HAZ, 17.10.2000)
|
|
|
|