ARTUR BECKER "KINO MUZA"
Hoffmann und Campe Verlag 2003
Grażyna
Dzisiejsze spotkanie rozpoczynamy informacj
ą dla nas interesującą i miłą, że
"Paszport" tygodnika "Polityka" w dziedzinie literatury otrzymał
za rok 2003 tak bardzo przez nas chwalony Wojciech Kuczok za
powieść...
Iza
"Gnój", którą omawiałyśmy parę miesięcy
temu.
Grażyna
Zainteresowanych odsyłamy do listopadowego numeru Twojej
Gazety z roku 2003.
Na dzisiaj wybrałyśmy książkę
wychodzącą poza ramy Nike 2004, gdyż autorem jej
jest pisarz wywodzący się z Polski, ale od lat
mieszkający w Niemczech i tworzący w języku niemieckim.
Jest to "Kino Muza" Artura Beckera, powieść wydana przez
Hoffmann und Campe Verlag.
Iza
Jest to w najszerszych i najgrubszych zarysach opowieść o
Antku Haacku z Bartoszyc jeżdżącym na saksy do Bremy.
W Polsce Antek pracuje jako bileter w kinie, w Bremie wykonuje kilka
zawodów naraz, jest wolnym strzelcem, podróżuje pomiędzy
Bremą i swoją rodzinną wioską. Ma tu jedną
narzeczoną, tam jedną narzeczoną, w gruncie rzeczy
jest to powieść o kontaktach Antka i o jego romansie
właściwie z trzema kobietami. Poznajemy Antka kiedy wraca
samochodem z Bremy do Bartoszyc, bardzo jest zmęczony, na 10
kilometrów przed celem swojej podróży ulega wypadkowi, traci
świadomość, a kiedy ją po 3 godzinach odzyskuje,
okazuje się, że został totalnie okradziony,
łącznie z odzieżą. Wobec tego rozebrany, nagi
Antek dobiega te 10 kilometrów do domu rodzinnego. A dodać
należy, że wiózł pieniądze zarobione w Bremie po
to, by kupić i sprywatyzować kino "Muza".
Grażyna
Autor prowadzi historię swojego bohatera na kilku
płaszczyznach, w kilku wątkach. Jak Wam się
ów Antek Haack w tych różnych rolach podobał?
Iza
Mnie się Antek spodobał. Może nie od strony kochanka
romantycznego, nie pochwalałabym jego postępowania, ale
podoba mi się jako człowiek, jako Polak, jako osoba
podróżująca, radząca sobie w nowej rzeczywistości.
Zastanawiałam się, w jakim czasie dzieje się akcja
powieści i chyba jest to końcówka lat osiemdziesiątych.
Renia
Nie mogłam do końca ustalić moich uczuć wobec
Antka-bohatera, nie wiem, czy go lubię, nie potrafię go
zakwalifikować. Ma niewątpliwie kilka sympatycznych cech,
ale inaczej niż Tobie, mnie on się nie podobał
właśnie w kontekście polsko-niemieckim, jako
człowiek poruszający się między dwiema kulturami.
Jego refleksje dotyczące zarówno kultury polskiej jak i
kultury niemieckiej w żaden sposób do mnie nie trafiały.
On jest może interesujący jako mężczyzna rozdarty
między trzema kobietami, a w gruncie rzeczy mężczyzna
niezdolny moim zdaniem do miłości, ale poza tym jest to dla
mnie bohater niezrozumiały.
Iza
Jeżeli mówiłam o polskości Antka i o tym, co mi
się w jego sylwetce podoba, to miałam na myśli to,
że Antek nie zachwyca się tak bezgranicznie Niemcami i
bezgranicznie nie jest zakochany w Bremie i w sklepach i w tym
całym dobrobycie, który mógłby pochłonąć,
a cały czas wraca do swoich Bartoszyc, bo tylko tam jest
wielkie, szerokie niebo, tylko tam naprawdę piękne
błękitne jezioro i tylko w swoich Bartoszycach może
być szczęśliwy chociaż, jak doczytamy do
końca to przekonamy się, że to mu się nie
udało.
Grażyna
Uważam, że Antek nigdzie nie jest do końca
szczęśliwy. A przy tym obojętne, czy jest on w
Bremie czy w Bartoszycach, zawsze pozostaje sympatycznym polskim
cwaniaczkiem, który lawiruje przez życie próbując
uzyskać jak najwięcej niewiele z siebie dając.
Renia
To, co mnie jeszcze zastanowiło w tej książce to
jest taki nie przerobiony, nie odpracowany problem polsko-niemiecki
jej autora. W gruncie rzeczy wszyscy ludzie, którzy przenoszą
się z jednego kręgu kulturowego do innego muszą
jakoś znaleźć swoje miejsce między tymi dwoma
światami i wydaje mi się że w przypadku Beckera, co
mnie trochę zaskoczyło, bo przyjechał tu
jako szesnastolatek, ten właśnie problem w tej powieści
wyszedł na pierwszy plan. Chodzi mi o to, że o ile w
książce daje się zauważyć w sferze
emocjonalnej miłość do tej polskiej, czy bardziej
jeszcze mazurskiej ojczyzny, to jej obraz, który ta książka
transponuje, nie wywołuje sympatii i budzi we mnie pytanie, za
co się taką ojczyznę kocha.
Grażyna
Nie zgadzam się z Tobą, bo we mnie ta antkowa Polska
budzi sympatię. Ja rozpoznaję to, co znam z mojego polskiego
okresu w latach osiemdziesiątych i obraz ten nie wywołuje
we mnie żadnego sprzeciwu.
Zosia
Ja również uważam, że polska rzeczywistość
została oddana bez antypatii. Ale chciałabym wrócić do
stosunku Antka do rzeczywistości w ogóle i tu
przyłożyłabym inny klucz, który także uzasadnia,
dlaczego książka mi się podoba. Iza wspomniała o
niebie nad Bartoszycami nad jeziorem, w którym Antek jest zakochany.
Natomiast o niebie nad Bremą mówi, że ciągle są
chmury i nieba nie widać. A w pewnym momencie ktoś
stwierdza, że jezioro przestało do Antka mówić. I mnie
się wydaje, że mamy tu nie tyle konflikt między
Bremą i Bartoszycami jako reprezentantami dwu różnych
krajów, a konflikt między człowiekiem, który został
wyrwany z natury - on tę naturę widzi, ale ona do niego
już nie przemawia - i cywilizacją. Antek już nigdy
nie będzie ani w jednym ani w drugim krajobrazie w pełni i
do końca i wydaje mi się, że stąd wynika jego
śmierć. Mnie się ta książka bardzo dobrze
czytała i odnalazłam się w niej dlatego
właśnie, że Antek właściwie "jest nigdzie".
Znalazłam tutaj bardzo piękny dla mnie motyw, że
jeśli raz się jakieś miejsce opuszcza, nigdy nie wraca
się już do tego miejsca takim samym.
Iza
Zosiu, nie masz racji. Jest takie jedno miejsce na świecie,
gdzie Antek jest na 100 procent sam sobą - to jest kino "Muza" i
te wszystkie filmy, które oglądał. Zauważcie, że
na przykład leżąc z otwartą butelką whisky
czuje się jak główny bohater "Czasu Apokalipsy" Coppoli.
Jego życie składa się z cytatów filmowych -
Antek jest Antkiem w kinie "Muza" i świecie filmów. Ale jest
to świat iluzoryczny.
Zosia
Dobrze, zgodziłabym się. Bo zastanawiałam się,
czy rzeczywiście kluczem do tej powieści jest tytuł
"Kino Muza" - zresztą bardzo lubię jak tytuł jest
kluczem. I masz rację, Antek tam czuje się najlepiej, ale
to znaczy, że on najlepiej czuje się w marzeniu, w
świecie iluzji, a nie w świecie realnym.
Grażyna
Zosiu, Tobie czytała się ta książka znakomicie,
ja przyznam, że mnie się ona nie bardzo czytała.
Dariusz Muszer powiedział kiedyś ładnie, że
"książki do autora przychodzą" i w tym przypadku
odniosłam wrażenie, że ta książka
przyszła do Artura Beckera w jego pierwszym języku
ojczystym, czyli po polsku, i że transponowanie jej na niemiecki
było gwałtem na materii. Bardzo mi przeszkadzało
występowanie określeń żywcem przejętych z
języka polskiego, typu "goły jak święty turecki"
czy "wysypali się jak grzyby po deszczu". Wydaje mi się,
że może Becker trochę za wcześnie wziął
się za ten temat. Zanurza się w świat swej
wczesnej młodości, świat przeżywany po polsku,
który chyba istnieje w nim ciągle jeszcze w czasie rzeczywistym,
w związku z czym brakuje mu trochę dystansu i nie udaje mu
się wyrazić myśli, a przede wszystkim emocji, w
literackim niemieckim.
Renia
Odebrałam to bardzo podobnie. Były momenty, które
czytało mi się bardzo ciężko głównie dlatego,
że ten niemiecki był taki chropowaty. I tak sobie
pomyślałm, że człowiek przyjechał w wieku
lat szesnastu do Niemiec, ale w gruncie rzeczy nie jest w tej
książce pisarzem niemieckojęzycznym, a wyraźnie
polskojęzycznym.
Iza
Mnie się czytało powiedziałabym pośrednio.
Jedyną rzeczą, która mi momentami przeszkadzała, jest
ogromna ilość bohaterów. Oprócz trzech kobiet, wokół
których krąży Antek, mamy także całą
masę jego kumpli i w którymś momencie straciłam
rachubę i orientację w całym tym światku
pogmatwanych relacji. To była jedyna trudność,
którą znajdowałam w tej powieści. Poza tym czytało
mi się dobrze i poleciłabym ją
czytelnikom-słuchaczom.
Zosia
Polecam książkę bardzo, szczególnie ludziom
żyjącym w Niemczech, którym nie zawsze udaje się
znaleźć Polskę w takim wymiarze, w jakim może
by tego chcieli.
Renia
Polecam, ponieważ niewielu jest autorów
niemieckojęzycznych, którzy piszą o Polsce, ale tylko z
tego względu.
Grażyna
Pozostaję konsekwentna, do tej pory polecałam
wszystkie książki autorów pochodzących z Polski i
piszących po niemiecku niezależnie od tego, jak mi się
podobały. Polecam słuchaczom-czytelnikom, aby wyrobili
sobie własne zdanie.
Rozmowa została wyemitowana w
Radiu Flora w Hanowerze
13 stycznia 2004 oraz opublikowana w numerze 14/27
hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z lutego 2004.
|