MAREK KOTERSKI "DZIEŃ ŚWIRA"
Świat Literacki 2002
Grażyna
Dziś lektura nieco lżejsza, książka Marka
Koterskiego "Dzień świra", która jest jednocześnie
scenariuszem do filmu pod tym samym tytułem. Zarówno
książka jak i film zostały bardzo dobrze przyjęte
przez publiczność polską, część
czytelników uznała ten tytuł za kolejną
książkę kultową. Co w tym utworze jest takiego,
co mogłoby go predystynować do tego miana?
Zosia
Ja myślę, że grupa osób uznała tytułowego
świra za przedstawiciela swojego czasu, bohatera,
który żyje w określonych warunkach w Polsce, który
ma bardzo żywy stosunek do tego, co się dzieje wokół i
ma ochotę skomentować to bardzo niecenzuralnym językiem.
To może być jeden z powodów. Poza tym autor bardzo
pozytywnie wyraża się o tak zwanych dresiarzach,
więc myślę, że zyskał tym samym nową
publiczność.
Iza
Może po kolei. Bohaterem jest Adaś Miauczyński,
człowiek gdzieś powyżej czterdziestego roku życia,
nauczyciel języka polskiego, inteligent bardzo przeciętnego
formatu, Polak, osobnik znerwicowany, któremu przeszkadza
dosłownie wszystko, od odgłosów u sąsiada za
ścianą po młot pneumatyczny, który wali za oknem.
Człowiek ograniczony masą leków i codziennymi
czynnościami: zaparzył herbatę, usiadł,
wypił, cztery kroki, dwa kroki, siedem kroków.
Osiemdziesiąt procent tkanki prozatorskiej stanowią tu
opisy bardzo podstawowych, bardzo osobistych czynności
higienicznych Adasia Miauczyńskiego.
Zosia
Ale pytanie było, dlaczego książka jest kultowa.
Ja nie wiem, czy akurat to, o czym mówisz stanowi o jej
kultowości.
Renia
A może fakt, że ten świat przedstawiony jest tak
absurdalnie. My Polacy kochamy absurd. Autor zachowuje pewien
dystans do swojego bohatera, na co wskazuje sam tytuł,
zresztą bardzo trafny. Jest to opis nieporadności
bohatera. Czymkolwiek by się nie zajmował popełnia
mnóstwo drobnych, śmiesznych błędów, które
wyprowadzają go z równowagi, i które jednocześnie
oddają w jakiś sposób jego osobowość. Jest
to studium pewnego nieudacznictwa.
Grażyna
Ja bym powiedziała więcej, to jest głęboko
satyryczne studium pewnego nieudacznictwa - nie należy dosłownie
odbierać wszystkich tych przytaczanych tu opisów.
Te gorsety codziennych czynności, te rytuały dzielone na
ściśle określoną ilość etapów, jak
choćby ceremoniał siadania, który Adaś powtarza
nieskończoną ilość razy, doprowadzone są
jak powiedziała renia, ad absurdum. Jest to gryząca satyra
na miernotę wnętrza kryjącego się pod przykrywką
"inteligenta".
Iza
Tę stronę satyryczną podkreśla także
język, na przykład zwroty z angielskiego zapisywane są
za pomocą alfabetu polskiego, czyli fonetycznie.
Zosia
Nie wiem dlaczego ten bohater był mi bardzo bliski w czasie
lektury. Wydaje mi się, że charakteryzuje go absolutna
emocjonalna bezradność wobec tego, co się wokół
niego dzieje, z czym on się bardzo głęboko nie zgadza
i rzeczywiście język odgrywa tu ważną rolę
gdyż podkreśla niezaradność bohatera. Przy czym
ja bym się nie zgodziła ze stwierdzeniem, że jest
on jest nieudacznikiem. Nie! Po prostu są to czasy, które ze
spokojnego człowieka, z wykształconego nauczyciela
z pewnymi aspiracjami, czynią nieudacznika.
Grażyna
Nie zgadzam się z Tobą, Zosiu, że mamy tu do
czynienia z niewinną ofiarą okoliczności. Mnie bardzo
uderzyła robieżność między tym, jak ten nasz
Adaś sprzedaje się na zewnątrz, właśnie jako
ten inteligentny, wykształcony nauczyciel, a obrazem jego
wnętrza, jaki ze zjadliwą ironią roztacza przed nami
autor. Jest to człowiek miałki, duchowo skarlały,
zredukowany do swoich rytuałów i uwięziony w nich, bez
charakteru, bez woli, poddający się okolicznościom -
słowem karykatura człowieka.
Iza
Może dodajmy, że Adaś Miauczyński obok tej
sfery fizjologiczno-biologiczno-codziennej ma także sferę
idealną: marzy i tęskni do swojej pierwszej
miłości. Niestety, nie jest w stanie urzeczywistnić
żadnego ze swych górnolotnych marzeń.
Zosia
Ja będę broniła mojej wersji, że nie jest to
nieudacznik. Adaś jest nauczycielem o ciągle jeszcze
dosyć idealistycznym podejściu do literatury i zawodu:
zrezygnował ze stanowiska asystenta na uniwersytece i
poszedł uczyć do szkoły z przekonania. W tej chwili
nie może sobie poradzić z młodzieżą. Ja nie
sądzę, że wynika to z tego, iż jest on złym
nauczycielem. Po prostu zachowanie uczniów w czasie lekcji jest takie,
że jemu opadają ręce.
Renia
A mnie się wydaje, że on nie potrafi poradzić
sobie przede wszystkim z samym sobą. Powiedziałaś,
że rozumiesz tego bohatera. Ja muszę przyznać, że
nie było ani jednego momentu podczas lektury, kiedy
odebrałabym go jako człowieka bliskiego czy takiego,
którego jestem w stanie zrozumieć, ponieważ nie ma
w jego osobowości żadnej pozytywnej w moim odczuciu cechy.
Jest to człowiek na wskroś egoistyczny, pozbawiony
kręgosłupa moralnego, człowiek niezdolny do
przejęcia jakielkolwiek odpowiedzialności - ani wobec
byłej żony, ani wobec syna, ani wobec matki, ani
wobec swej pierwszej miłości i tak dalej ...
Zosia
Bronię dalej. Ja go dobrze rozumiem i się z nim
utożsamiam. Dobrze rozumiem lęk przed wstaniem z
łóżka, lęk przed nowym dniem, lęk przed
podjęciem pracy. Jakoś jest mi to wszystko w postaci
bohatera bliskie.
Renia
Dochodzę do wniosku, że odebrałam tę
księżkę inaczej niż Ty, Zosiu, gdyż
nie widzę w niej problemu nieporadności bohatera jako
jej wątku głównego. Dla mnie w centrum znajduje się
fakt, że ten człwoiek, będący przedstawicielem
polskiej inteligencji, zawiódł. Chodzi tu o jego upadek,
jego śmieszność - podobnie trochę jak w
"śmierci inteligenta" Gałczyńskiego. Odebrałam to
jako satyrę na pewną grupę społeczną, która
na pewno jest w jakiś sposób ofiarą układów, ale w
gruncie rzeczy jest to człowiek, który powinien należeć
do elity z racji swego wykształcenia, z racji pewnego już
wieku i stażu zawodowego, a w zasadzie nie ma do wniesienia do
tego nowego życia nic oprócz litowania się nad samym
sobą i plucia żółcią na wszystko dookoła.
Grażyna
Satyra ta, zapewne mająca na celu rozbawienie odbiorcy,
ma jednak dość poważną skazę -
nie śmieszy a nuży. Dlatego o ile mogę zrozumieć,
że temat może być kultowy, o tyle forma mnie nie
przekonała. Może po prostu nie należało wydawać z natury rzeczy
literacko ułomnego scenariusza w formie książkowej, albo dopracować go
zgodnie z wymogami sztuki pisanej.
Iza
Książka mi się nie podobała i absolutnie jej
nie polecam.
Zosia
Polecam bardzo. Przy niektórych partiach uśmiałam
się do łez. Radzę przejść troszeczkę
ponad niecenzuralnym językiem, jest w tej książce na
prawdę coś więcej.
Renia
Jest to książka, której nie przeczytałabym do
końca, gdybym się nie zobowiązała w związku
z dzisiejszym spotkaniem.
Rozmowa została wyemitowana w
Radiu Flora w Hanowerze
10 września 2003 oraz opublikowana w numerze 10/23 hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z października 2003.
|