SZUKAJ:
polski deutsch
   

SALONIK LITERACKI
POLONIJNEGO MAGAZYNU RADIOWEGO "POLENFLUG"

Radio Flora e.V. Hannover
wtorki, godz. 19.30-30.30, UKF 106,5 MHZ, kabel 102,15 MHz

O LITERATURZE ROZMAWIAJĄ:
Grażyna Kamień-Söffker, Teresa Czaniecka-Kufer, Izabela Nawrat, Zofia Ścierska





MAREK KRAJEWSKI "KONIEC ŚWIATA W BRESLAU"
WAB Warszawa 2003





Grażyna
Marek Krajewski to człowiek młody, choć już nie tak młody jak ci dwudziesto- i trzydziestolatkowie, o których książkach rozmawiałyśmy ostatnio. Zadebiutował w 1999 roku powieścią "Śmierć w Breslau", a dziś leży przed nami na jego drugi tom "Koniec świata w Breslau" i jest to pierwszy kryminał, który wybrałyśmy jako temat dyskusji w naszym gronie. Przed spotkaniem słyszałam już od Was, że książka się podobała, tymczasem gdy siadłyśmy razem okazało się, że musimy się dobrze zastanowić chcąc ja streścić. Czy rzeczywiście tak niewiele pozostało z tej dobrej lektury w naszej pamięci?
Iza
Trochę jednak pozostało. Jest to kryminał powiedziałabym z krwi i kości, czyli mamy bardzo dużo trupów, mamy bardzo zagmatwaną intrygę kryminalną, mamy głównego bohatera, który stara się rowiązać zagadkę, ale czy to mu się do końca udało, tego nie jestem pewna.
Renia
Odebrałam motyw kryminalny jako pretekst. Jest takie zjawisko, że autorzy próbują sprzedać swoje ciekawe, cenne oberwacje włączając motyw sensacyjny, żeby przyciągnąć uwagę czytelnika. I w tym momencie wydaje mi się, że Krajewski sprzedaje nam wiele informacji o historii Wrocławia, wiele wspaniałych szczegółów dotyczących jego architektury i przeszłości, dodając do tego właśnie jako taką szczególną przyprawę wątek detektywistyczny.
Iza
Poza tym autor cały czas puszcza do nas oko. Ten wątek kryminalny jest wątkiem prześmianym. Ja nie wiem jak wy, ale ja miałam kilka razy ochotę w głos się zaśmiać. W ostatnich latach zdarzyło mi się parę kryminałów przeczytać i stwierdzam, że autor też musi je znać i musi być wielbicielem szeroko rozumianej literatury sensacyjnej.
Grażyna
Jestem miłośniczką kryminałów wszelkiego rodzaju i czytałam tę książkę z wielką przyjemnością, a oceniłam ją na końcu jako skrzyżowanie Simenona i Chandlerem. Mamy tu z jednej strony przenikliwy obraz miasta, począwszy od knajpy, burdelu, zaułków ciemnych i szemranych po rzęsiście oświetloną operę jako miejsce uczt duchowych i intelektualnych rozmów, a z drugiej strony mamy bohatera, wrednego w gruncie rzeczy typa, pijusa bijającego żonę, wiecznie skacowanego, w zasadzie niesympatycznego, a przecież nie budzącego odrażenia czytelnika. I zastaniawiałam się na czym to polega. Może na przykład na tym, że z niesamowicie plastycznych opisów kaca, przy których Pilch niech się schowa, wynika, że podczas gdy u Pilcha kac trzymał w swej mocy zeszmaciałego bohatera, tutaj ten ciepiący katusze komisarz Mock jednak panuje nad sytuacją.
Iza
Jednak wstaje, zakłada białą wykrochmaloną koszulę, zapina ją na ostatni guzik i idzie do pracy. Ja polubiłam Eberharda Mocka. On z tymi swoimi wadami i problemami, których nie będziemy w tej chwili zdradzać, powiem tylko, że nie ma on wesołego życia, zarówno zawodowego jak i prywatnego, otóż on mimo wszytko budzi sympatię i tu jest jakiś paradoks: jak taka kanalia może być sympatyczna?
Renia
Przepraszam, ale jaka kanalia. Jest to człowiek o ogromnym poczuciu sprawiedliwości. I mi również przypomina Marlowa pod tym względem, że jest człowiekiem, który walczy o słuszną sprawę stosując najróżniejsze środki, czasami nie przebiera w nich, ale gotowy jest również ponieść każde ryzyko, nawet ryzyko osobiste, gotowy jest ponieść konsekwencje zawodowe. I to poczucie sprawiedliwości, którą on bierze czasem w swoje ręce, wbrew normom epoki i wbrew etosowi zawodowemu, to jest to, co mnie do niego absolutnie przekonało.
Grażyna
A mnie akurat mniej się podobał fakt, że on w przesłuchaniach podejrzanych nie stronił od zastraszania i szantażu po to, by osiągnąć swój cel. A jednak czytelnik wybacza mu wszystkie wady właśnie dlatego, że jest to człowiek z charakterem.
Zosia
Nie bądźmy naiwne i nie wierzmy, że gdziekolwiek indziej przesłuchania wyglądają inaczej. Ale ja chciałabym zwrócić uwagę na inny aspekt. O tym, czy książka jest dobra, niekoniecznie decyduje poprowadznie wątku kryminalnego. Na mnie osobiście bardzo duże wrażenie wywarła atmosfera miasta, którą autor opisuje. W trakcie lektury Wrocław z końca lat dwudziestych kojarzył mi się ze śląskiem roku 56: zima, wiatr, padający śnieg, ślizgawki, samochody i konie na ulicy, odgłosy zimowego dnia, bo w książce bardzo dużą rolę odgrywa dźwięk. Było to dla mnie coś bardzo znanego i ta atmosfera pozostała mi w pamięci, a sam, wątek kryminalny nie był dla mnie aż taki ważny.
Iza
Mnie osobiście bardzo podobał się wątek kulinarny. Drogi słuchaczu-potencjalny czytelniku, jeżeli będziesz czytał te strony, na których opisywana jest golonka i różne kluski i piwo, radzę ci: dobrze zaopatrz lodówkę.
Renia
Dla mnie ta książka jest interesująca głównie z tego względu, że oparta jest na pewnym genialnym w moim odczuciu pomyśle. Pomyśle, który wtapia się w pewien nurt, który ja nazwałabym oswajaniem przeszłości i oswajaniem niemieckiego kompleksu. Być może wcale to nie było zamierzeniem autora, ale umieścił akcję we Wrocławiu, czyli mieście, które w 1927 roku było niemieckie, a które w tej chwili należy do Polski. Przedstawia świat, w którym nie ma absolutnie formuły: Polak-Niemiec, ofiara-sprawca, po prostu zajmuje się przeszłością miasta, w którym mieszka. Ja pamiętam to miasto z czasów, kiedy o tej przeszłości się nie mówiło, a jeżeli się mówiło, to właśnie z pewnym kompleksem, który polegał z jednej strony na wrogim obrazie Niemca, a z drugiej strony w przypadku pewnych ludzi na poczuciu niższości wobec niemieckiej arogancji ale i wobec ich sukcesu. A tu tego absolutnie nie ma. On przedstawia Wrocław sprzed drugiej wojny światowej i są to ludzie jak każdy z nas. I w tym właśnie widzę wyjście z tego kompleksu, oswajamy się z tą przeszłością, akceptujemy ją i dlatego traktujemy Niemców jak równych nam i samych siebie jak równych Niemcom. I to jest dla mnie właśnie ten genialny pomysł.
Grażyna
Jako wrocławianka z wyboru rzuciłam się na tę książkę z wielkim zainteresowaniem i podobnie jak Zosia odnalazłam tam Wrocław, który znam, odnalazłam bardzo plastycznie malowaną panoramę miasta, bo mimo obcych mi nazw zakątki się nie zmieniły. I ja także myślałam przez moment o tym aspekcie, o którym Ty mówiłaś, Reniu, ale w moim przypadku nie odgrywał on żadnej roli. Z wielką przyjemnością czytałam książkę o bliskim sercu memu mieście, w którym spędziłam sporą część życia, ale nie miało dla mnie żadnego znaczenia, czy opisywany Wrocław jest polski czy niemiecki. Osobiście nie miałam nigdy kompleksów z powodu niemieckiej przeszłości ziem, na których się urodziłam. Wrocław to było moje miasto z całą jego historią, także z przedwojennymi mieszkańcami, których miałam za sąsiadów i problem, o którym mówisz, nigdy nie był moim problemem. Dlatego nie odebrałam tej książki jako wypowiedzi politycznej, a jako kawałek dobrej literatury.
Renia
Ja też nie odbieram jej politycznie. Ale cieszę się, że tak suwerennie podejmuje temat przeszłości niemieckiej bez rozważania sprawy winy, wyższości, niższości i że możemy rozmawiać o niej jako o dziele literackim.
Zosia
Podświadomie porównałam Wrocław do miast śląska ze względu na tę samą atmosferę, co świadczyłoby o tym, że autor daje nam tu obraz jakiegoś typowego miasta leżącego w środku Europy. Przemawia za tym także język - jest tu bardzo dużo przysłów łacińskich. I raczej nie dlatego, że autor jest filologiem klasycznym, a dlatego, że opisywana generacja używała jeszcze języka łacińskiego i było to powszechne wśród wykształconych mieszkańców miast europejskich.
Grażyna
Jak widzę, wszystkie chcemy polecić tę książkę naszym słuchaczom-czytelnikom. Krótkie uzasadnienie?
Iza
Ze względu na szatę językową, ze względu na wiele trafnych sformułowań i - nawiazując do tego co powiedziałaś, że wiele stron opisów kaca przebija frazę Pilcha, z czym się zgadzam - miałam wrażenie, że pojawił się w polskiej prozie ktoś nowy, kto potrafi dobrze pisać.
Zosia
Polecam bardzo książkę może przed albo po lekturze historycznej książki Davisa o Wrocławiu, jako uzupełnienie lektury, aby tak bardziej ze strony ludzkiej wniknąć w atmosferę miasta.
Renia
Jest wiele aspektów, dla których ta książka mi się podobała. Podobało mi się bogactwo języka autora, jego erudycja, znajomość historii i to, że potrafił to tak zajmująco przedstawić, ale wróciłabym w pierwszym rzędzie do tego genialnego pomysłu i ciekawa byłabym, jak odebrali to czytelnicy, może ktoś podzieli się ze mną refleksją pod tym względem. A poza tym mamy mało powieści kryminalnych w Polsce - pomijając już to, że jest to dobra książka, jest to dobra powieść detektywistyczna i z tego względu też warto ją przeczytać.
Grażyna
Niezależnie od tego, że jest to dobry kryminał, polecam tę książkę przede wszystkim dlatego, że autor potrafi pięknie malować słowem. Te knajpki, ulice, te golonki chrupiące, te piwa pieniste, ten detektyw, który językiem bada dziurę w zębie słuchając wywodów szefa, to są scenki napisane tak soczystym, mięsistym językiem, że natychmiast pojawia się odpowiedni obraz, a nawet dźwięk i smak. Jest to kawał dobrej prozy, nawet jeśli nie łatwej, to bardzo przyjemnej. Dodam, że pierwsza książka Krajewskiego została już przetłumaczona na język niemiecki i pod tytułem "Tod in Breslau" jest do kupienia za 9 euro w każdej księgarni. Powstaje także jej wersja filowa, w której w postać Eberharda Mocka wcieli się sam Klaus Maria Brandauer.

Rozmowa została wyemitowana w Radiu Flora w Hanowerze 13 grudnia 2003 oraz opublikowana w numerze 13/26 hanowerskiego miesięcznika Twoja Gazeta ze stycznia 2004.

> Home | Kontakt | Impressum