KRZYSZTOF NIEWRZĘDA "CZAS PRZEPROWADZKI"
Forma Autorska, 2005
Grażyna
Krzysztof
Niewrzęda, poeta, prozaik i eseista, urodził się w 1964 roku,
czyli jest autorem stosunkowo młodym. Do tej pory tworzył przede
wszystkim wiersze, których wydał trzy tomy: "W poprzek" (1998),
"Poplątanie" (1999) i "Popłoch" (2000). Oprócz tego napisał
powieść "Poszukiwanie całości", a ostatnio wydał
książkę "Czas przeprowadzki", która jest tematem naszej
dzisiejszej rozmowy.
Iza
Książka leżąca na naszym stoliku ma formę
silva rerum, ponieważ jest kompilacją kilku gatunków:
są w niej opowiadania, są w niej wiersze, są "zapiski z
dziennika", a całość dotyczy losów narratora, człowieka
zajmującego się literaturą, pochodzącego ze Szczecina,
mieszkającego przez jakiś czas w Bremie i przenoszącego się
do Berlina, miasta swoich marzeń.
Grażyna
I te trzy miasta
znajdują się w centrum jego opowieści: wspominany z
rozrzewnieniem Szczecin, gdzie spędził młodość
chmurną i górną, ascetyczna Brema, której nigdy nie polubił, i
Berlin, gdzie odzykał szeroki oddech.
Zosia
Mimo, że książka pisana jest w pierwszej osobie, to jednak na pierwszy plan
wysuwają się trzy miasta. Najmniejszą rolę odgrywa tu
może Szczecin, sporo miejsca jako "bohater" zajmuje Brema, a
najwięcej mówi autor o Berlinie.
Grażyna
Przyjrzyjmy
się zatem bliżej tym bohaterom.
Zosia
W Bremie nieustannie pada deszcz i niebo jest szare, jak dowiadujemy się z jednego
z wierszy, wszystko jest uporządkowane i właściwie dla
normalnego człowieka nie ma tam miejsca do swobodnego życia.
Wyrzucowe przez okno meble muszą być akuratnie ułożone na
ulicy, mieszkańcy wypalają trawę, która wyrasta na trotuarze,
niesamowity porządek...
Grażyna
Piękna jest
historyjka o sklepikarzu, który musi w nocy warować przy zamówionym
kontenerze, by nikt mu niczego nie dorzucił, bo kiedy kontener nie
odpowiada wymogom miejskich przepisów, nie zostaje odtrasportowany.
Iza
Brema w opinii
autora jest miastem wręcz klaustrofobicznym, gdzie zabudowa jest tak
zacieśniona, że nie ma ani nieba, ani powietrza.
Renia
Brema kojarzy
się autorowi z negatywną kliszą Niemiec i Niemców, z takim
pruskim wręcz porządkiem, brakiem fantazjii i wyobraźni i takim
uporządkowaniem, które zabija wszelką spontaniczność i
kreatywność. Opowiada on też piękną anegdotkę o
tym, jak prowadził w Bremie kursy, w których chodziło o zmianę
mentalności ich uczestników. Chodziło o osiągnęcie elastyczności
i rozluźnienia, co okazało się przedsięwzięciem
niezwykle trudnym. Na szcęście pomógł mu jeden z uczestników,
opowiadając niesamowicie dramatyczną historię swojego ojca,
który stał się ofiarą ścisłego przestrzegania
przepisów.
Iza
Mnie się wydaje,
że taka Brema może być wszędzie. Autor źle się
tam czuł, miał złych sąsiadów, może nie potrafił
zrealizować swoich zamiarów zawodowych, może miał problemy
prywatne - Brema utożsamiła mu się z negatywnymi
przeżyciami. Po prostu był w złym czasie w złym miejscu.
Zosia
Tak, dla autora
probierzem współżycia są kontakty z sąsiadami. I w Berlinie
znalazł takich, od których "się pożycza", a jakich
brakowało mu w Bremie.
Grażyna
Jaki jest Berlin
w porównaniu z Bremą?
Iza
Berlin jest, powiedziałabym, troszkę nieniemiecki.
I z tą opinią spotkałam się już wcześniej.
Zosia
Berlin leży na skrzyżowaniu mentalności Wschodu i Zachodu.
Iza
Coś z jednej
strony spotyka się z czymś, co do tego nie przystaje, z drugiej
strony i powstaje z tego bardzo fajna mieszanka. Dla autora Berlin jest miastem
ciekawym, podniecającym, wymarzonym, tam chce mieszkać.
Zosia
Tam odnajduje
także swoje rodzinne miasto Szczecin, widzi wiele podobieństw
między obydwoma miastami.
Iza
Wydaje mi
się, że autor jest w Berlinie po prostu szczęśliwy, ze
względu na to, że jest tam 120 muzeów, że jest mostów
więcej niż w Wenecji, że ludzie są otwarci, że są
świetnie kawiarnie, że są dobrzy sąsiedzi, którzy
wpadają coś pożyczyć.
Grażyna
I jest bogata
historia, którą autor oswaja i przyjmuje za własną, chodząc
śladami sławnych ludzi, śladami Polonusów, którzy tam
przebywali...
Zosia
... i
przedstawiając bardzo ciekawe historie budynków, miejsc, dotychczas mi
nieznane.
Renia
Miasto inspirujące.
Iza
I z jaką
sympatią i miłością, czułością wręcz,
pisze o dzielnicy Pankow, w której zamieszkał.
Grażyna
Autor jest
erudytą, przytacza wiele historyjek, anegdot, opowieści z
przeszłości - co powiecie o formie tej książki?
Iza
Mnie się
bardzo spodobała ze względu na różnorodność: z eseju
do wiersza, z wiersza do opowiadania, z zapisku diarystycznego do wywiadu -
lubię takie książki. Spodobał mi się także styl
Krzysztofa Niewrzędy - styl łagodnego gawędziarza, który
niepostrzeżenie i bezboleśnie podrzuca czytelnikowi wiele informacji,
kojarzący mi się z Melchiorem Wańkowiczem.
Zosia
Mnie z kolei, ze
względu na klimat, książka ta przypomina czasami reportaże
Kapuścińskiego. Kiedy autor jedzie wieczorem samochodem przez
oświetlony Berlin, towarzyszy mu tyle historii dotyczących tego
miasta, że czytelnik zaczyna widzieć jego oczami mijane budynki i
obiekty.
Renia
Podobnie jak u
Kapuścińskiego, jest tu afirmacja tego świata i akceptacja ludzi
tam żyjących, życzliwość wobec nich. W Bremie narrator
tego jeszcze nie doświadczył, choć nie jest nigdzie zgryźliwy,
ani złośliwy, nawet w krytyce jest wyważony. Jednak czuje
się, że w Berlinie znalazł ludzi, których polubił.
Iza
Jest to
zdecydowanie pogodna gawęda z jednym wyjątkiem, który spodobał
się nam wszystkim, kiedy to Krzysztof Niewrzęda komentuje wywiad
przeprowadzony w polonijnym radiu berlińskim z jednym z redaktorów
"Spiegla", zajmującym się sprawami polskimi. Niewrzęda był
bardzo niezadowolony i zniesmaczony wazeliniarstwem redaktora prowadzącego
rozmowę i dał bardzo dowcipną, a jednocześnie
ciętą ripostę. Serdecznie polecam ten rozdział.
Grażyna
A czy polecamy
całą książkę?
Iza
Ja bardzo
serdecznie. Nie tylko miłośnikom Berlina i wrogom Bremy.
Renia
To była
bardzo sympatyczna lektura. Fajnie byłoby, gdyby było więcej
księżek, które tak życzliwie pokazują obserowany
świat. Świat widziany oczami emigranta, który potrafi pokochać
nową ojczyznę.
Zosia
Zgadzam się,
że takich książek powinno być więcej. Autor w pewnym
momencie pyta, jaka jest rola pisarza polskiego piszącego po polsku w
Niemczech. I ja sobie dopowiedziałam: by więcej było takich
książek życzliwie pokazujących Niemcy,
przypominających ich historię, przedstawiających miejsca
związane z Polską. Książka bardzo mi się podobała
i bardzo polecam.
Iza
Oprócz strony
gawędziarskiej chciałabym jeszcze podkreślić ładunek
optymizmu, ponieważ każda z nas z pewnością spotkała
człowieka, który narzekał na Hanower gorzej, niż Niewrzęda
narzekał na Bremę. Czytając tę książkę
przypomniałam sobie paru, czy parunastu wiecznie niezadowolonych z tego,
że mieszkają w Hanowerze. I pomyślałam sobie, czy w tej
książce nie znaleźliby oni wskazówki: zapakuj swoje rzeczy i
poszukaj swojego Berlina! Jedź człowieku i szukaj, zamiast
siedzieć i cały czas narzekać!
Grażyna
I mnie się
ta książka podobała, chociaż zupełnie w oderwaniu od
aspektu polsko-niemieckiego, raczej tak bardziej uniwersalnie, że
wszędzie można pojechać i każde miejsce można
oswoić, jeżeli się czuje do niego sympatię. Podobała
mi się struktura szkatułkowa, gdzie z jednego wątku rodzi
się kolejna historia i następna i następna i następna, by w
którymś momencie powrócić do punktu wyjścia. Mimo, że książka napisana jest
tradycyjnie, nie nuży, gdyż jest to rzetelna literacka robota.
Rozmowa została wyemitowana w
magazynie Polenflug w Radiu Flora w Hanowerze
11 kwietnia 2006 oraz opublikowana w numerze 04/52 hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z kwietnia 2006.
|