DANIEL ODIJA "TARTAK"
Wydawnictwo "Czarne" 2003
Grażyna
Wydawnictwo "Czarne" nadesłało nam kilka
interesujących książek autorów młodych i
bardzo młodych, jak choćby debiutancką mini-powieść
dziewiętnastolatka Mirosława Nahacza,
którego rozwój z pewnością warto obserwować. Utwory te
mają różny poziom, ale łączy je jedno:
wychodzą ponad przeciętność. Po pewnym okresie
posuchy we współczenej prozie polskiej odnieść
można wrażenie, że coś wreszcie drgnęło,
wręcz miałoby się ochotę zacytować:
"to idzie młodość". Na dzisiejsze spotkanie
wybrałam z tego zestawu powieść "Tartak" Daniela
Odiji. Do innych autorów powrócimy być może w
naszych kolejnych rozmowach.
Daniel Odija to trzydziestoletni polonista i dziennikarz
zamieszkały w Gdańsku. "Tartak" jest jego drugą
powieścią, debiutował utworem "Ulica", w którym
przedstawił bogatą - że odwołam się do
Balzaca - "menażerię ludzką" wegetującą na
miejskim bruku. W "Tartaku" przenosi nas z kolei w środowisko
"sierot po pegeerach", czyli w świat robotników rolnych.
Iza
"Tartak" jest powieścią o wsi. Obrazem prowincji
gdzieś na Pomorzu, w północnej Polsce, w czasach
współczesnych. Mamy wielu bohaterów, mozaika sylwetek wiejskich
składa nam się na obraz dosyć niewesoły.
Głównym bohaterem jest właściciel owego
tytułowego tartaku, człowiek około
sześćdzesięcioletni, z dużym bagażem
emocjonalnym i materialnym. Józef Myśliwski - tak
się nazywa ten bohater - jest najbogatszym człowiekiem w
okolicy. Kiedyś hodował lisy, potem próbował
szczęścia w sadownictwie, sukces materialny odniósł
jednak dopiero dzięki tartakowi. Można powiedzieć,
że bogactwo to okaże się bardzo pozorne, w trakcie
powieści obserwujemy upadek gospodarczej potęgi Józefa
Myśliwskiego. Dlaczego tartak spłonął - to jest
pytanie, które chciałabym tu postawić.
Renia
Na pierwszym planie widzę tragedię rodzinną.
Mężczyzna buduje dom, buduje rodzinę po to, żeby
stworzyć jakąś nową wartość; jego
zamierzenia są szlachetne, ale tworzy się z tego piekło
i to za jego sprawą. Dziecko, które nie zaznaje prawdziwej
ojcowskiej miłości, matka, która jest bierną,
taką masochistyczną postacią, przedstawioną
jako pokorna ofiara. Zresztą ta matka, Maria, jest dla mnie
postacią dwuznaczną, mam do niej żal o to, że
pozwoliła zrobić z własnego domu piekło i że
nie podjęła żadnych kroków, aby ratować siebie i
dziecko.
Grażyna
Mogłabym przed "Tartakiem" umieścić motto:
"Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz": do
odludnego osiedla, gdzie nic się nie dzieje, przychodzi obcy,
człowiek z nikąd, osoba dynamiczna, która działa z
rozmachem, ale nie integruje się z miejscowymi. Żyjąc
obok bogaci się, rośnie w potęgę, a
następnie traci wszystko, czyli od niczego wychodzi i do
niczego wraca. Mamy zderzenie dwu postaw: przedsiębiorczego
Myśliwskiego i biernych najemników pozbawionych warsztatu pracy.
Łączy ich, czyli męskiego bohatera zbiorowego,
pijaństwo, nieprzyjazny sposób bycia, wulgarny język.
Jest to świat samców, w którym kobiety występują jako
tło dla postaci męskich, zwłaszcza Myśliwskiego.
Trzy sylwetki kobiece: Marta, Mariola i Maria, są w moim odczuciu
ułomne, niepełne, psychologicznie ledwie zarysowane. I tylko
na samo zakończenie wątku każdej z nich pojawia
się krótka informacja o niej samej, co ona odczuwa, czego by
chciała, czy czego żałuje.
Zosia
Zgadzam się z tym, że kobieta na nic tu nie ma
wpływu, stoi obok. Dawno nie czytałam książki
tak pesymistycznej, w której właściwie wszyscy są
przegrani. Nie widzę w niej ani jednej pozytywnej postaci i
jeżeli potraktujemy ogień w sposób magiczny, jako
siłę, która wszystko niszczy, to tam właściwie
nie było czego ocalać. Którą osobę można
było ocalić w tym obrazie wsi? Przecież nawet
umierająca Maria patrzy na akwarium, które gnije, wszystko
jest jedną wielką zgnilizną i z wielkim żalem
Maria zastanawia się, dlaczego nie ukształtowała
inaczej swojego życia i życia swojej rodziny. Dlatego
jedynym rozwiązaniem było zniszczenie wszystkiego.
Iza
Ale dlaczego doszło do tego pożaru, który
pochłonął cały tartak i cały świat
Myśliwskiego, zresztą zadłużony bardzo. Mnie
się wydaje, że współczesne realia polskie grają
tu też dużą rolę. Zauważyłyście,
że na pewnym etapie ekonomicznego rozwoju życia
Myśliwskiego doszło do czegoś dobrego? Stworzył
on tartak, dał ludziom pracę, wytwarzał coś.
Potem sytuacja ekonomiczna tak się odwróciła, że
poszło mu już z górki. Zatrudnił jakiegoś
młodego człowieka, absolwenta ekonomicznych kierunków,
który miał mu robić reklamę. Tymczasem ten młody
człowiek odkrył niespłacone odsetki od długu,
odkrył jakieś matactwa ekonomiczne, w zasadzie stał
się gwoździem do trumny interesów Myśliwskiego. Jak
jednogłośnie stwierdziłyśmy, nie ma postaci
pozytywnych. Ale odnajdujemy pozytywne motywy, a przede wszystkim
motywy znane: karczma, czy pub, jak to się teraz mówi - miejsce
i ośrodek spotkań chłopskich, młoda dziewczyna,
która jedyną szansę widzi w prostytucji, ktoś
gdzieś pracuje, jakiś etos pracy. Wydaje mi się,
że autor próbuje ocalić jakieś małe kawałki
dobrego świata, pozytywów z nurtu literatury chłopskiej.
Zosia
Myślę, że nie próbuje niczego ocalić.
Pokazuje, że ten świat, w takiej formie w jakiej go
opisuje, skazany jest na zagładę. I ciągle powracam do
swego pytania: gdyby tartak nie spłonął, co wtedy?
Grażyna
I mnie się wydaje, że autor nie pokazuje żadnych
pozytywów. Ale dla mnie ważny jest inny poruszony przez Izę
aspekt - współczesna polska wieś po transformacji ustrojowej,
popegeerowskie blokowisko wśród pól, gdzie panuje marazm,
otępienie i głęboki alkoholizm, gdzie żyje
się z dnia na dzień czekając, czy może jutro
przyniesie coś nowego, czy przyjdzie coś z zewnątrz,
co to życie zmieni. Ale nic się nie dzieje, nad wszytkim
ciąży beznadzieja. I to liczę autorowi na plus,
że pokazał z całą brutalnością,
również brutalnością językową, sytuację
w takich osiedlach.
Zosia
Tak, poza tym tam nie ma żadnej tradycji. Na przykład
zawsze dziad w polskich powieściach wiejskich miał
jakieś znaczenie. A tutaj dziad pisze pismo, w którym panuje
śmierć, katastrofa, zniszczenie i dziad zostaje zabity, co
też jest bardzo charakterystyczne, przez syna bohatera. Czy
historia figury Matki Boskiej - zawsze figury świętych,
kościół, religia odgrywały w powieściach wiejskich
bardzo dużą rolę, natomiast tutaj figura spada,
nie wraca na cokół - to też jest jakiś znak upadku
wszystkich wartości, które były kiedyś
charakterystyczne dla wsi.
Renia
To, co na tradycyjnej polskiej wsi stanowiło jakiś
autorytet, tutaj przedstawione jest w sposób groteskowy. Pojawia
się na przykład ksiądz, na którego powołuje
się ojciec prostytuującej się dziewczyny, pytając
ją: czy postępując tak jak postępujesz nie
narażasz się na potępienie księdza. Z odpowiedzi
wynika, że księdzu w zasadzie bardzo się podoba
zajęcie dziewczyny, być może nawet korzysta z jej
usług. Myślę, że te tradycyjne wzorce czy
autorytety wsi polskiej nie miały chyba od samego początku
żadnego znaczenia w tej społeczności. Wydaje mi
się, że ci ludzie i przed okresem transformacji nie
żyli inaczej. Grupa ta nie wytworzyła własnej
osobowości, własnej tradycji i brakuje jej czegokolwiek,
czego można się w życiu trzymać.
Iza
Tam nie ma żadnej wsi jako takiej! I wszystkie te
zaczątki dobrych wartości, o których tu próbowałam
powiedzieć, wszystkie te uliczki prowadzą do nikąd,
do pożaru. Po przeczytaniu książki zastanawiałam
się, czy z tego popiołu może narodziś się
jakiś feniks. Czy jest jakaś nadzieja dla takiej polskiej
wsi, jaką pokazał nam Daniel Odija.
Renia
Jeżeli jest jakaś nadzieja, to autor nam jej w
żaden sposób nie zasygnalizował. Pozostawia nas w poczuciu
absolutnej beznadziejności.
Grażyna
Zgadzamy się, że jest to opowieść bardzo
pesymistyczna - czy jest to opowieść dobra?
Iza
Stwierdziłabym, że jest to lektura dobra i
poleciłabym czytelnikom-słuchaczom, ponieważ jest
to ważny głos w dyskusji na temat przemian społecznych
we współczesnej Polsce.
Renia
Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić tej
książki. Przeczytałam ją z zainteresowaniem mimo,
że była dla mnie lekturą bardzo
przygnębiającą i smutną. Jednak dalej nie wiem
do końca, dlaczego tartak musiał spłonąć i
czy z tego popiołu powstanie feniks. Może dlatego
właśnie polecam tę książkę,
żebyście Państwo sami odpowiedzieli na te pytania.
Zosia
Polecam. Nie znam realiów wsi, więc nie potrafię do
końca powiedzieć, czy książka zainteresuje.
Osobiście bardzo mnie poruszyła postać Marii,
żony Myśliwskiego, jej brak woli, do której się
na końcu przyznaje. Jej wyznanie, że za mało
wprowadziła dobra i swojej woli w swoją rodzinę,
bardzo mną wstrząsnęło i wydaje mi się,
że chociażby ze względu na tę kobietę
warto tę książkę przeczytać.
Grażyna
Książka ma pewne słabości, choćby
odwoływanie się do wątków już bardzo ogranych -
na przykład w literaturze polskiej od Orzeszkowej
przyjęło się, że jak bohaterka ma na imię
Marta, to musi być starą panną. A jeśli jeszcze
lubi snuć się samotnie po polach, to ani ona ani czytelnik
nie umkną przed gwałtem. A jednak czyta się tę
powieść bardzo dobrze i pozostawia ona w
świadomości odbiorcy trwałe obrazy skłaniące
do refleksji. Polecam.
Rozmowa została wyemitowana w
Radiu Flora w Hanowerze
11 listopada 2003 oraz opublikowana w numerze 12/25 hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z grudnia 2003.
|