SŁAWOMIR SHUTY "ZWAŁ"
WAB Warszawa 2004
Grażyna
Sławomir Shuty to kolejne nowe nazwisko na firmamencie literatury polskiej. Jest to młody
człowiek, rocznik 1973, który w tym roku został laureatem "Paszportu Polityki" w
dziedzinie literatury za książkę "Zwał". To pierwsza powieść
tego autora, która ukazała się na regularnym, nieniszowym rynku księgarskim.
Iza
Jest to opowieść o młodym człowieku Mirku pracującym w banku w
dużym mieście. Mirek zajmuje podrzędne stanowisko, pośrednie między
urzędnikiem a kasjerem, mieszka nadal u rodziców, w weekendy odżywa, pije alkohol,
bierze narkotyki, ćpie mówiąc krótko, a w poniedziałek następuje tak
zwany zwał. Życie Mirka toczy się pomiędzy pracą w banku, weekendowym
szaleństwem i zwałem.
Grażyna
Przejrzałam kilka recenzji dotyczących tej książki ponieważ przyznam,
że kiedy zaczęłam ją czytać, to pierwszą moją reakcją
było: za co właściwie ta nagroda Polityki? I stwierdziłam, że
książka bardzo podzieliła czytelników, zarówno wyrafinowanych krytyków
literackich jak i tak zwanych czytelników masowych. Jednak dominuje ocena, że jest
to kolejna książka pokoleniowa. Które pokolenie może się identyfikować
z jej bohaterami?
Zosia
Myślę, że pokolenie dwudziestopięciolatków, jakieś dwa lata po studiach,
które wkracza w dorosłe życie.
Renia
Z rozmów, jakie przeprowadził autor z młodzieżą na łamach internetu
wynikało, że dwudziestoparoletni ludzie bardzo identyfikuje się z tą
książką i czytelnicy z tej grupy zwrócili się do autora z pytaniem,
czy uważa ich generację za pokolenie stracone. Na co on odparł, że o
każdym pokoleniu, mówiło się, że jest pokoleniem straconym, a jednak jest
to kwestia indywidualna. Za straconą młodzież uznał tę, która robi
to, czego nie chce, narzekając i nie próbując tego zmienić.
Grażyna
Jaki obraz pokolenia wyłania się ze stron powieści?
Iza
To pokolenie charakteryzuje się tym, że dorastali i studiowali już w wolnych
czasach i wydaje mi się, że marzenia i plany, które to pokolenie miało i nadzieja
na kapitalizm, który miał być dla nich rajem i zbawieniem, całkowicie
zawiodły, gdyż przyszedł kapitalizm z nieludzką twarzą.
Popatrzcie na stosunki w banku, w którym pracuje Mirek. Fasadowo jest wszystko piękne, a
na zapleczu - no syf, jeżeli wolno mi użyć tego określenia.
Grażyna
Sądzę, że owo spotkanie młodego pokolenia z drapieżnym kapitalizmem,
to główny wątek tej książki. Kapitalizmem objawiającym się w
strukturach korporacji, która jest zakniętym mikrokosmosem, ma własną kulturę,
własne rytuały, własne reguły i albo się do nich przystosujesz,
albo wypadasz z gry.
Renia
Mówiłaś o fasadzie, o tym, jak wygląda to na zapleczu w odniesieniu do klienta,
ale jest to również świat ludzi uprzedmiotowionych, pracowników, którzy biorą
udział w szaleńczym wyścigu szczurów. Panuje nad nimi kierowniczka grupy, pani
Basia, która jest poganiaczem niewolników, cyniczna, nieuczciwa, złośliwa, a
jednocześnie uwielbiająca swoich przełożonych, czyli też kobieta
oddana tej idei, którą reprezentuje bank i korporacja.
Zosia
Mnie uderzyła jedna rzecz: ci ludzie pracują do wieczora. Ich zniewolenie polega
również na tym, że zupełnie nie mają czasu na życie rodzinne i osobiste,
wobec tego kiedy przychodzi weekend, pozostaje im tylko alkohol i narkotyki. Wychodzą,
jeżeli mogę użyć takiego określenia, zupełnie przewałkowani
z tygodnia pracy i nie są w stanie normalnie żyć i normalnie funkcjonować.
Kiedyś nie było tego straszaka bezrobocia, a tutaj ze strony szefowej ciągle
te słowa padają: nie chcesz, nie podporządkujesz się, możesz
odejść. Nad całą książką wisi strach o utratę pracy.
Iza
Ale jest rzecz, która mnie jeszcze bardziej przeraża. Przeraża mnie stosunek pracowników
banku do klientów, czyli do tych ludzi, z których oni żyją i z których czerpią profit.
Szanuje się, wielbi i klamki czyści oraz czerwone dywaniki rozwija przed osobami, które
mają wyższe dochody, a bardzo źle mówi się na przykład o osobach
żyjących z emerytury.
Renia
Nie łudźmy się, jesteśmy dokładne tak samo traktowani przez nasze banki
tu w Niemczech. Nawet jeżeli nie jest to bezpośrednio zauważalne, to polityka
dyrekcji wszystkich banków jest dokładnie taka sama jak tej korporacji opisanej w
książce.
Zosia
W ogóle nad tą książką panuje jakaś atmosfera nieprzyzwoitości,
przy czym nie rozumiem pod nieprzyzwoitością słów, jakie w niej padają.
Opisywani ludzie są nieprzyzwoici we wszystklich swoich reakcjach. Ich stosunek do klienta,
stosunek wzajemny do siebie, stosunek głównego bohatera do rodziców. Autor mówi w pewnym
momencie coś takiego: chcąc zachować resztki przyzwoitości musimy się
sprzeciwiać. Przyszedł mi wtedy na myśl Camus, który w "Człowieku zbuntowanym"
mówi, że jedyne, co nam pozostało, żeby się sprzeciwić temu, co nam
się nie podoba, to jest bunt.
Renia
Gdzie wyście tam odkryły bunt?
Iza
Mirek chciał się zbuntować. Od kolegi na blokowisku kupił broń i
wyobraził sobie w onirycznej projekcji marzeniowej, że panią Basię z
tejże broni palnej uśmierca, robi ogólną demolkę i przecina węzeł
gordyjski, który zasupłał się w banku.
Zosia
Mam wrażenie, że główny bohater coś chce zerwać, jest jakoś
wgnieciony w życie, w którym żyć nie chce, ale nie ma żadnej innej
możliwości i tutaj widzę jego bunt.
Grażyna
Zgadzam się z tobą Zosiu. Książka pisana jest dwoma strumieniami. Jeden,
to opis bankowej codzienności, w której Mirek jest stłamszony, wciśnięty w
ramy, w których nie ma żadnej możliwości manewru, a drugi, to ucieczka w odlot i
zwał, żeby się oderwać i zapomnieć.
Renia
Ale z drugiej strony można to odebrać zupełnie inaczej, jako przedstawienie
takiej nieludzkiej rzeczywistości w nowoczesnym zakładzie pracy ery kapitalizmu w Polsce,
a także jako przedstawienie efektu psychologicznego tego, co się robi z człowiekiem,
z jego osobowością, w jaki sposób musi on to odreagować, jak żyje i funkcjonuje
w świecie pozbawionym jakiegokolwiek systemu wartości. Gdyż mamy tu świat,
który stoi na głowie. Wszystko to, co my znamy jako pewien obowiązujący kodeks
moralny, tam przestaje funkcjonować. Autor przedstawia człowieka, który nie może
orientować się według żadnych wartości i efektem tego jest ta rozpaczliwa
ucieczka, emigracja wewnętrzna.
Iza
Na zakończenie chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na język, bardzo
różnorodny, bardzo bogaty. Język podobał mi się w tej książce
najbardziej. Jest to słowotok, bluzgotok, myślotok, kompilacja kilku gatunków. Mamy
tu na przykład język blogu internetowego, wiele stron pisanych jest w dialekcie
młodzieżowym, który rozszyfrowałam z dużym trudem dzięki "Słownikowi
gwary młodzieżowej". Niektóre zwroty musiałam tłumaczyć u mojego
szesnastoletniego szwagra, na przykład "palniemy po lolku", czy "wypijmy se bronksa".
Kiedyś mówiliśmy "idziemy na browar", dziś młodzież
pija bronksa. Aczkolwiek nie jestem osobą aż tak bardzo starą, znalazłam
w tej książce strony całe i pasaże dla mnie niezrozumiałe.
Grażyna
Akurat ten aspekt mi także bardzo się podobał. Jak powiedziałam,
początkowo byłam książką trochę rozczarowana, ponieważ niezbyt
wybiegała nad przeciętność. Ten młody człowiek ma słuch
językowy, było tam kilka ładnych metafor, kilka ładnych porównań,
ale zdecydowanie za mało na nagrodę Polityki. Aż zaczęły się
relacje z Mirkowych sobót i niedziel, odlotów i zwałów i szczerze mnie zachwyciły.
Ten język jest tak świeży, nowatorski i dla mnie osobiście odkrywczy,
że uzasadnia nagrody.
Renia
Mam wrażenia, że w młodej literaturze zaczyna dominować język
subkultury, którego my nie znamy i może charakterystyczne dla niego są i
nowatorskość i szybki rozwój. Być może w literaturze nastąpił
pewien zwrot, wchodzą młodzi i korzystają z zasobów tego języka chcąc
znaleźć adekwatny środek do wyrażenia nowej, postawionej na głowie
rzeczywistości.
Iza
Poza tym jest to język charakterystyczny dla młodzieży rodem z Krakowa. Na
przykład słowo "pyta" jest określeniem damskiego organu płciowego i tu
cytat: "A cała reszta przejebana jak pyta, a kto pyta nie błądzi."
Grażyna
Słyszę wybuch śmiechu - sama śmiałam się serdecznie i często
czytając tę książkę.
Zosia
Bardzo zachęcam do jej przeczytania żeby się pośmiać, żeby
zobaczyć sytuację, w jakiej żyją młodzi ludzie i ich bunt. Jednak
obawiam się trochę, że ponieważ jest ona tak aktualna, jej język za
jakiś czas przestanie być aktualny i nie wiem, czy w przyszłości ktoś
jeszcze po nią sięgnie.
Iza
Polecam serdecznie, głównie ze względu na wartswę językową.
Renia
Myślę, że przed przeczytaniem tej książki warto byłoby
wypożyczyć "Słownik gwary młodzieżowej" i w zestawieniu z tym
słownikiem będzie to bardzo interesująca lektura.
Grażyna
Mnie się bardzo podobało, że książka jest tak aktualna, co
podkreślała Zosia, że mamy wgląd w całą nową kulturę -
ekonomiczną, korporacyjną, społeczną - która się wykształciła
w ostanich latach w Polsce w wyniku wybuchu kapitalizmu. A z drugiej strony naturalnie aspekt
językowy, umiejętność zróżnicowania środków wyrazu zależnie
od wątku opowieści, wielkie poczucie humoru, innowacje językowe. Bardzo tę
książkę polecam.
Rozmowa została wyemitowana w
Radiu Flora w Hanowerze
10 maja 2005 oraz opublikowana w numerze 5/42 hanowerskiego miesięcznika
Twoja Gazeta z maja 2005.
|